'So love me like you do, lo-lo-love me like you do
Love me like you do, lo-lo-love me like you do
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?'
Śpiewali, patrząc sobie w oczy, które przepełnione były miłością. Widzieli tylko siebie, nikogo innego. Byli w transie, jak zaczarowani. Nie umieli oderwać wzroku od siebie. A może nie chcieli?
Dla dziewczyny ten chłopak był czymś nowym. Burzył całą kontrole w jej życiu. Z nim nie wiedziała, czego sie spodziewać. Z jednej strony jej sie to podobało, ale z drugiej bała sie.
Czego? Sama nie wiedziała.
Natomiast brunet był od dawna zakochany w dziewczynie. Nie chciał być nawet na sekundę daleko od niej.
Kochał ją. Ale, czy naprawdę?
Nagle brunetka zauważyła swoją, jakże znienawidzoną kuzynkę, która zmierzała w ich stronę z cwanym uśmieszkiem. Podeszła do chłopaka i pociągnęła go w swoją stronę. Z drugiej strony nieznany jej niebieskooki blondyn złapał ją za ręke i zaczął ciągnąć do wyjścia. Nastolatkowie spojrzeli na siebie z bezradnością. Nie mogli nic zrobić..Byli coraz dalej od siebie, jeszcze trochę i...
-Nie!-dwoje nastolatków zerwali sie z swoich łóżek z krzykiem.
Nie wiedzieli co ten sen oznaczał, ale jednego byli pewni. Nic dobrego.
(...)
-Dobra chłopaki, koniec próby.-powiedział Leon.
Broduey poklepał po plecach Federico i razem wyszli, mówiąc jeszcze, że mają coś do zrobienia. Szatyn ich nie zatrzymywał, jakoś nie miał dziś ochoty na towarzystwo.
W garażu został jeszcze on, Andres i Maxi. Na tego ostatniego był wściekły, czego nie ukrywał. Nie uszło to uwadze chłopakom, ale nie pytali. Wiedzieli, że sami rozwiążą sobie tą sytuacje.
Leon czuł sie zdradzony. Tak naprawdę czuł do dziewczyny tylko przyjaźń. Ale i tak był zły. Do cholery, myślał, że Maxi to jego przyjaciel. Widać pomylił sie.
Z Natalia już sie pogodził. Miała odwagę przyjść do niego i szczerze z nim porozmawiać. Dalej czuł urazę, ale docenił to.
-Wiecie...zakochałem sie.-rzekł w pewnym momencie Andres, przerywając cisze. Chłopacy popatrzyli na niego ze zdziwieniem.-To prawda. Ma na imie Laura i....
-Czekaj, czekaj. To nie jest ta, którą rzucił Diego?-przerwał mu Maxi.
-No tak, ale ją pocieszyłem i powiedziała, że jestem kochany. Tak mi sie miło na serduszku zrobiło. Wtedy zrozumiałem, że ją kocham.-spojrzał z rozmarzeniem na ścianę, jakby było na niej stado jednorożców.-Dobra, muszę już iść. Obiecałem mamie, że wrócę dziś wcześniej.-oznajmił, zbierając sie do wyjścia.-Pa!-krzyknął jeszcze i wybiegł z garażu, potykając sie o własne nogi.
Nastała niezręczna cisza. Maxi nie wiedział czy wyjść, czy pogadać z Leon'em. W końcu zdecydował.
-Możemy porozmawiać?-spytał niepewnie, pocierając kark.
-Nie, nie możemy.-skwitował Leon, kierując sie na górę.
-Czekaj.-złapał go za ramie.-Wiem, że popełniłem błąd, ale to nie oznacza, że masz mnie ignorować.-puścił jego ramie.-Nie powinienem, wiem o tym. Ale nie umiałem sie powstrzymać-kontynuował.-Wiesz, jak to jest dusić swoje uczucia przez cholerne dwa lata?!-podniósł swój głos.
'Wiem' pomyślał Leon, ale szybko usunął tą myśl.
-Rozumiem.-rzekł po krótkiej chwili szatyn.-Tylko trzeba było mi powiedzieć. Wszystko, by sie inaczej potoczyło.-uśmiechnął sie.
-Tak, wiem i przepraszam.
-Jutro pogadamy, jestem już zmęczony.-powiedział Leon i poszedł na góre.
Ponte uśmiechnął sie do siebie. Wszystko sie układa. No, prawie wszystko.
(...)
És él amor lo qué arranco, él dolor
És mi valor, la fuerza, él corazon
Lo qué cambio y estoy mejor, estoy mejor
estoy mejor por ti, por mí
Z trudem, ale musiała przyznać, że piosenka Diego była świetna. Strasznie sie w nią wczuła. Była taka...kompletnie do niego nie pasująca. Diego, którego ona zna jest zwykłym dupkiem i chyba zawsze taki będzie. Teraz uwinął sobie wokół palca Violettę, 'wiernego psa' Ludmily.
Nagle z niewiadomych przyczyn jej myśli powędrowały do Leon'a. Nie dziwiła sie. Coraz częściej przyłapywała sie na myśleniu o nim. Jak sie dowiedziała, że już nie jest z jej przyjaciółką, te myśli pomnożyły sie.
Nie to, że jej sie podobał
Razem nigdy nie będą, przyjaźń jej wystarczała. Chociaż trudno to nazwać przyjaźnią.
Nigdy nie widywali sie poza studiem. No może, oprócz imprez (na których on siedział w gronie chłopaków, a ona dziewczyn).
Rzadko też rozmawiali, jedynie krótkie 'cześć' na korytarzu. Chciała to zmienić, ale jak?
-Chce Cie pocałować.
Teraz jej myśli powędrowały do Natalii. O zerwaniu z Verdas'em po informowała ją takim tonem, jakby mówiła o pogodzie. Nic ją nie obchodził ten związek. Włoszka wiedziała, że robiła to tylko po to, by zranić Ludmile. No cóż, udało jej sie.
Znała Perdido na wylot. Nie udało jej sie tego ukryć. Nie udało przed Fran.
-Powiedz słowo, a tego nie zrobię.
Tak, Natalia ją raniła. Ale ona nigdy nie przestanie być jej przyjaciółką. Nie odwróci sie do niej plecami. Wiedziała, że to wszystko przez tate, przez Lene. Robiła wszystko, by German ją zauważył. By powiedział, że jest dumny, że ją kocha. Perdido nigdy tego nie dostała, a Resto o tym wiedziała
Nagle poczuła miękkie wargi lekko naciskające na jej. Zamknęła oczy, rozkoszując sie pocałunkiem. Pomyślała o Leon'ie. Ale nie. Przecież tu go nie było. Za to był Diego. Diego?!
Odepchnęła go od siebie z taką siłą o jaką siebie nie podejrzewała.
-Czy ciebie już do reszty pogięło, idioto?!-krzyknęła. Spojrzał na nią nie wzruszony.
-Ostrzegałem.-spojrzała na niego zdumiona.-Pyk, kolejna zaliczona.-zrobił jakiś dziwny ruch rękoma, jakby zaznaczał coś w niewidzialnym dzienniku.
-Do cholery człowieku, ile razy mam powtarzać?! Nie jestem twoją kolejną 'zaliczoną'. No i jesteś z Violettą!-krzyczała nie mogąc sie pohamować.
-Już nie.-jak na komendę odwrócili sie w strone drzwi.
Stała tam Violetta, z miną jakby co najmniej cała jej rodzina zginęła. I Natalia, z ironicznym uśmieszkiem.
Już po chwili Castillo uciekła zanosząc sie szlochem, a za nią Hernandez. Włoszka spuściła głowę.
-Oj Fran, co sie z tobą dzieje?-spytała brunetka, krzyżując ręce.
-Ja..to on mnie pocałował. Gdyby...
-Tylko winny sie tłumaczy, słonko.-przerwała jej.-Nie spodziewałam sie tego po tobie.-pokręciła głową.
W Włoszce zebrał sie gniew. Nie spodziewała sie tego?
-A jak ty sie zachowujesz?!-krzyknęła.-Jak ranisz mnie, Camille, Leona, Maxi'ego..-spojrzała na nią zaskoczona.-No co? Myślisz, że nie wiem? Do cholery, Natalia! Jesteś moją przyjaciółką, a traktujesz mnie jak niepotrzebny balast!-uspokoiła sie nie co.-Wiem, że jest Ci ciężko. Wiem to. Ale nie możesz tak wszystkich traktować, Naty prosze. Przemyśl to wszystko.
Hiszpanka patrzyła na nią z nie dowierzaniem. Cholera. Miała racje.
-Fran...ja przepraszam.-spuściła głowe, powodując, że włosy opadły jej na twarz. Włoszka podeszła bliżej niej i przytuliła do siebie. Tak. Wreszcie odzyskała przyjaciółke.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
(..)
Szczupła szatynka płakała pod drzewem.
Nie płakała przez Diego, spodziewała sie tego. Ale przez bezradność. Odkąd Ludmila prawie w ogóle nie przychodziła do studia, poczuła sie taka samotna. Wtedy zdała sobie sprawę jaka jest od niej zależna. Ale nie. Nie chciała tego.
Myślała, że Diego zastąpi jej Ludmi. Może by tak było, gdyby nie wielka chęc chłopaka do płci przeciwnej.
-Vilu, proszę Cie. To nie tak jak myślisz.-przysiadł obok niej.
Pokręciła głową z irytacją. Wybaczyć mu? W sumie oprócz niego i Ferro nie miała nikogo. Był jeszcze Fede, ale on wolał towarzystwo swoich przyjaciół.
'Po jaką cholerę, za nią pobiegłem?' pomyślał chłopak. Nigdy na nikomu mu nie zależało, ale jak zobaczył ją taką zrozpaczoną coś w nim drgnęło. I nogi jakoś same za nią pobiegły.
-Wybaczam. Ale zostańmy przyjaciółmi.-uśmiechnęła sie do niego.
Spojrzał na nią zdziwiony. Żadna z jego byłych dziewczyn nie proponowała mu przyjaźni. Co sie dzieje?
-Em tak, jasne.-uśmiechnął sie sztucznie.
Przyjaciele? Zobaczymy.
(...)
Zignorowała kolejne połączenia od Maxi'ego. Od tej całej sytuacji z Leon'em wiele razy chciał z nią porozmawiać. Ale ona dostatecznie go unikała.
Nie chciała o nim myśleć. Ale nie umiała. Wszedł gdzieś głęboko do jej serca i chyba mu sie tam spodobało, bo nie chciał wyjść. Ale nigdy sie do tego nie przyzna. Nie kocha go, nie kocha.
Dalej była trochę roztrzęsiona po szczerej rozmowie (lub kłótni) z Fran. Chciała sie zmienić i zrobi to. Będzie taka jak dawniej. Ale najpierw wygra duety i zrobi najlepsze show na świecie. I usłyszy te słowa 'Jestem z ciebie dumny.'.
Nagle zapragnęła zaśpiewać.
Podeszła do pianina i musnęła go lekko. Zaczęła grać nieznaną jej melodie. Cholera. Przecież to ta ze snu.
Wciągnęła powietrze i uspokoiła sie lekko.
Znów zaczęła grać. Po chwili również wyśpiewała:
I'll let you set the pace
'Cause I'm not thinking straight
My head spinning around I can't see clear no more
What are you waiting for?
Poczuła przyjemne dreszcze w okolicach serce.
Love me like you do, lo-lo-love me like you do (like you do)
Love me like you do, lo-lo-love me like you do (yeah)
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?
Spojrzała w stronę drzwi. Stał tam. Jak zawsze uśmiechnięty.
Podszedł bliżej, by po chwili spiewać razem z nią.
Love me like you do, lo-lo-love me like you do (like you do)
Love me like you do, lo-lo-love me like you do (yeah)
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?
Dotknął jej policzka. Chciała ściągnąc jego ręke, ale nie umiała. (A może nie chciała?).
Przybliżył sie do niej i pocałował delikatnie. Nie protestowała.
Tego właśnie potrzebowała. Jego bliskości. Po prostu jego. Był jak jej własny tlen. A potem zrozumiała.
Fragment z Diego i Vilu wyszedł taki dziwny..eh przepraszam.
Do następnego...jeśli chcecie.