sobota, 4 kwietnia 2015

08. Poczekam.



I will love again 
Though my heart is breaking*


Klasa Angie, jak zwykle zamiast słuchać nauczycielki wolała zajmować sie swoimi sprawami.


Leon myślał o tej całej sprawie z Maxi'm i Natalią. Wybaczył im, ale jego zaufania jeszcze nie zdobyli. Czuł sie przez nich jak kompletny idiota. 

Nie czuł do dziewczyny nic, ale jednak zabolało go ich zachowanie. Najbardziej zawiódł sie na Maxi'm. 
Myślał, że jest jego przyjacielem. A on nadwerężył jego zaufanie, skreślając to co budowali latami przyjaźni. 
Z jednej strony go rozumiał, musiał cierpieć przez te wszystkie lata. Czasem widział jak patrzył na nią dłużej nż inni, albo jak myślał o niej godzinami. Przeczuwał to, że czarnowłosa jest dla niego kimś więcej niż koleżanką. Ale nie zwracał na to szczególnie uwagi, teraz dopiero zrozumiał. Ale było już za późno.
Poczuł na sobie czyjś wzrok. Odwrócił głowę dostrzegając Francesce, która szybko spuściła głowę. Uśmiechnął sie ciepło. Lubił ją, nawet bardzo. Pamiętał jeszcze jak kiedyś codziennie rozmawiali do późnej nocy. Jak wracali razem ze szkoły. Jak tańczyli, śpiewali.. Byli najlepszymi przyjaciółmi. Nadal są, tylko jakoś mało kiedy sie spotykają. Muszą to naprawić.

Seba przyjrzał sie Camilli, która siedziała na końcu sali. Od ich rozmowy w parku kompletnie sie do niego ne odezwała. Nie wiedział czemu, przecież nic takiego nie zrobił. Prawda? 
Lubił ją, była taka inna od wszystkich. Troche do niego nie pasowała, ale mogli zostać przyjaciółmi. Może nawet pomogłaby mu z dziewczynami. To trzeba było przyznać. Sebastian kompletnie sobie z nimi nie radził, zawsze musiał powiedzieć źle. Dla tego nigdy nie miał dziewczyny.

Diego wysłał kolejnego sms. Nigdy nie lubił lekcji z Angie. Kto miał ochotę codziennie słuchać o tym, jak muzyka nas łączy i inne duperele. Miał lepsze plany, ale musiał tu siedzieć. Już i tak dużo razy uciekał z lekcji, więc wypadało by raz pójść. 
Zauważył wściekłe spojrzenie nauczycielki, więc schował telefon i westchnął. Rozejrzał sie po klasie. Każdy był inny, każdy inaczej wyglądał, a jednak łączyło ich jedno. Muzyka i taniec.
 
Maxi cały czas przyglądał sie Natalii. Wyglądała tak pięknie..
Jak zawsze w sumie. Cieszył sie jak głupi, że może z nią być. Nie, to jeszcze nie jest związek. Nie rozmawiali o tym. Będą musieli, nie może to tak trwać. Chciał móc pokazać wszystkim, że ją kocha. I tego samego oczekiwał od niej.
Ale poczeka. Na nią poczekałby i z tysiąc lat.


(...)


Poprawiła fryzurę rozglądając sie po klasie. Cały czas czuła na sobie czyjeś spojrzenie. Wiedziała kto to był. Maxi. Jak zawsze.
Dziś mu powie, że nie mogą już tego ciągnąć. Przy nim traciła kontrole, a nie mogła sobie na to pozwolić. Teraz jej jedynym celem było przedstawienie. Tylko na tym musi sie skupić. 
Powoli zdawała sobie sprawę, że coś do niego czuje. Coś bardzo silnego. Przy nim czuła sie najwspanialej na świecie. Ale wiedziała, że go zrani. Nawet jeśli będą razem, to prędzej czy później go zrani. Taka już była. Raniła wszystkich dookoła.
Zabrzmiał dzwonek oznaczający koniec lekcji. Uczniowie powoli wychodzili z sali.
-Maxi, może porozmawiać?-spytała chłopaka, który już chciał wychodzić.
-Tak, jasne.-uśmiechnął sie do niej ciepło. Będzie za tym tęskniła.
-To może..chodźmy gdzieś gdzie będziemy sami.-powiedziała wychodząc z klasy. 
Weszli do sali, w której, o dziwo, nikogo nie było.
-Zanim coś powiesz, chce żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie bardzo ważna.-złapał ją za rękę. Patrzył na nią tak intensywnie, że aż zadrżała.
-Dlaczego mi to mówisz?
-Bo ja...chciałem Ci powiedzieć, że Cie ko...
-Nie mów mi tego!-przerwała mu.
-Ale Natalia, ja..
-Nie możemy już tego ciągnąć.-powiedziała bez emocji. Zrobiło mu sie gorąco. 
-C-co? Ale..-nie wiedział co powiedzieć. Poczuł w sobie tyle emocji. Gniew, smutek, żal..
-To nie ma sensu. Nigdy by nam nie wyszło.-mówiła jakby do siebie. Nie patrzyła na niego, tylko na ziemie. 
Złapał sie za głowę. Teraz już wie, co to znaczy mieć złamane serce.
-Nie możesz..ty n-nie możesz..-głos mu sie łamał. W oczach znalazły sie łzy.
-Przepraszam.-szepnęła.
Zacisnął pięść.
-Popatrz na mnie.-szepnął.-Popatrz, do cholery!-krzyknął, łapiąc ją za ramiona. Uniosła te dwa piękne tęczówki, a jemu zmiękło serce.
-Wiem, że coś do mnie czujesz. Nie uciekniesz od tego.
-Nic do ciebie nie..
-Próbujesz oszukać mnie, czy siebie?-spuściła głowę.
Patrzył na nią, ale nie nalegał. Nie prosił, nie robił nic. Tylko czekał.
-Rozumiem. Poczekam na ciebie tyle ile będziesz chciała.-powiedział. Nie wiedział co zrobić z rękami, więc przytulił ja do siebie. Po policzku obojgu spłynęła łza. To będzie najtrudniejszy rok w ich życiu.


(...)

Przepraszam za to coś u góry. Wyszedł krótki i beznadziejny.
Następnym razem postaram sie napisać lepszy. Obiecuje.
Życze wszystkich wesołego jajka ;)
PS. Słyszałyście te plotki, że Falba jest razem? Strasznie sie ciesze, bo ich uwielbiam.
Do następnego :*
Pozdrawiam, Megan.

*Lara Fabian-I Will Love Again
Lara Fabian - I Will Love Again
 

sobota, 21 marca 2015

07. Kochaj mnie.


'So love me like you do, lo-lo-love me like you do
Love me like you do, lo-lo-love me like you do
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?'

Śpiewali, patrząc sobie w oczy, które przepełnione były miłością. Widzieli tylko siebie, nikogo innego. Byli w transie, jak zaczarowani. Nie umieli oderwać wzroku od siebie. A może nie chcieli?
Dla dziewczyny ten chłopak był czymś nowym. Burzył całą kontrole w jej życiu. Z nim nie wiedziała, czego sie spodziewać. Z jednej strony jej sie to podobało, ale z drugiej bała sie.
Czego? Sama nie wiedziała.
Natomiast brunet był od dawna zakochany w dziewczynie. Nie chciał być nawet na sekundę daleko od niej. 
Kochał ją. Ale, czy naprawdę?
Nagle brunetka zauważyła swoją, jakże znienawidzoną kuzynkę, która zmierzała w ich stronę z cwanym uśmieszkiem. Podeszła do chłopaka i pociągnęła go w swoją stronę. Z drugiej strony nieznany jej niebieskooki blondyn złapał ją za ręke i zaczął ciągnąć do wyjścia. Nastolatkowie spojrzeli na siebie z bezradnością. Nie mogli nic zrobić..Byli coraz dalej od siebie, jeszcze trochę i...


-Nie!-dwoje nastolatków zerwali sie z swoich łóżek z krzykiem.
Nie wiedzieli co ten sen oznaczał, ale jednego byli pewni. Nic dobrego.


(...)


-Dobra chłopaki, koniec próby.-powiedział Leon.
Broduey poklepał po plecach Federico i razem wyszli, mówiąc jeszcze, że mają coś do zrobienia. Szatyn ich nie zatrzymywał, jakoś nie miał dziś ochoty na towarzystwo.
W garażu został jeszcze on, Andres i Maxi. Na tego ostatniego był wściekły, czego nie ukrywał. Nie uszło to uwadze chłopakom, ale nie pytali. Wiedzieli, że sami rozwiążą sobie tą sytuacje.
Leon czuł sie zdradzony. Tak naprawdę czuł do dziewczyny tylko przyjaźń. Ale i tak był zły. Do cholery, myślał, że Maxi to jego przyjaciel. Widać pomylił sie.
Z Natalia już sie pogodził. Miała odwagę przyjść do niego i szczerze z nim porozmawiać. Dalej czuł urazę, ale docenił to.
-Wiecie...zakochałem sie.-rzekł w pewnym momencie Andres, przerywając cisze. Chłopacy popatrzyli na niego ze zdziwieniem.-To prawda. Ma na imie Laura i....
-Czekaj, czekaj. To nie jest ta, którą rzucił Diego?-przerwał mu Maxi.
-No tak, ale ją pocieszyłem i powiedziała, że jestem kochany. Tak mi sie miło na serduszku zrobiło. Wtedy zrozumiałem, że ją kocham.-spojrzał z rozmarzeniem na ścianę, jakby było na niej stado jednorożców.-Dobra, muszę już iść. Obiecałem mamie, że wrócę dziś wcześniej.-oznajmił, zbierając sie do wyjścia.-Pa!-krzyknął jeszcze i wybiegł z garażu, potykając sie o własne nogi.
Nastała niezręczna cisza. Maxi nie wiedział czy wyjść, czy pogadać z Leon'em. W końcu zdecydował.
-Możemy porozmawiać?-spytał niepewnie, pocierając kark.
-Nie, nie możemy.-skwitował Leon, kierując sie na górę.
-Czekaj.-złapał go za ramie.-Wiem, że popełniłem błąd, ale to nie oznacza, że masz mnie ignorować.-puścił jego ramie.-Nie powinienem, wiem o tym. Ale nie umiałem sie powstrzymać-kontynuował.-Wiesz, jak to jest dusić swoje uczucia przez cholerne dwa lata?!-podniósł swój głos.
'Wiem' pomyślał Leon, ale szybko usunął tą myśl.
-Rozumiem.-rzekł po krótkiej chwili szatyn.-Tylko trzeba było mi powiedzieć. Wszystko, by sie inaczej potoczyło.-uśmiechnął sie.
-Tak, wiem i przepraszam.
-Jutro pogadamy, jestem już zmęczony.-powiedział Leon i poszedł na góre.
Ponte uśmiechnął sie do siebie. Wszystko sie układa. No, prawie wszystko.


(...)

És él amor lo qué arranco, él dolor
És mi valor, la fuerza, él corazon
Lo qué cambio y estoy mejor, estoy mejor
estoy mejor por ti, por mí

Z trudem, ale musiała przyznać, że piosenka Diego była świetna. Strasznie sie w nią wczuła. Była taka...kompletnie do niego nie pasująca. Diego, którego ona zna jest zwykłym dupkiem i chyba zawsze taki będzie. Teraz uwinął sobie wokół palca Violettę, 'wiernego psa' Ludmily.
Nagle z niewiadomych przyczyn jej myśli powędrowały do Leon'a. Nie dziwiła sie. Coraz częściej przyłapywała sie na myśleniu o nim. Jak sie dowiedziała, że już nie jest z jej przyjaciółką, te myśli pomnożyły sie.
Nie to, że jej sie podobał (No może trochę, ale tak ociupinkę),ale uwielbiała patrzeć jak śpiewa. Jak zatraca sie w muzyce, nie zwracając na nikogo uwagi.
Razem nigdy nie będą, przyjaźń jej wystarczała. Chociaż trudno to nazwać przyjaźnią.
Nigdy nie widywali sie poza studiem. No może, oprócz imprez (na których on siedział w gronie chłopaków, a ona dziewczyn).
Rzadko też rozmawiali, jedynie krótkie 'cześć' na korytarzu. Chciała to zmienić, ale jak?
-Chce Cie pocałować.
Teraz jej myśli powędrowały do Natalii. O zerwaniu z Verdas'em po informowała ją takim tonem, jakby mówiła o pogodzie. Nic ją nie obchodził ten związek. Włoszka wiedziała, że robiła to tylko po to, by zranić Ludmile. No cóż, udało jej sie.
Znała Perdido na wylot. Nie udało jej sie tego ukryć. Nie udało przed Fran.
-Powiedz słowo, a tego nie zrobię.
Tak, Natalia ją raniła. Ale ona nigdy nie przestanie być jej przyjaciółką. Nie odwróci sie do niej plecami. Wiedziała, że to wszystko przez tate, przez Lene. Robiła wszystko, by German ją zauważył. By powiedział, że jest dumny, że ją kocha. Perdido nigdy tego nie dostała, a Resto o tym wiedziała
Nagle poczuła miękkie wargi lekko naciskające na jej. Zamknęła oczy, rozkoszując sie pocałunkiem. Pomyślała o Leon'ie. Ale nie. Przecież tu go nie było. Za to był Diego. Diego?!
Odepchnęła go od siebie z taką siłą o jaką siebie nie podejrzewała.
-Czy ciebie już do reszty pogięło, idioto?!-krzyknęła. Spojrzał na nią nie wzruszony.
-Ostrzegałem.-spojrzała na niego zdumiona.-Pyk, kolejna zaliczona.-zrobił jakiś dziwny ruch rękoma, jakby zaznaczał coś w niewidzialnym dzienniku.
-Do cholery człowieku, ile razy mam powtarzać?! Nie jestem twoją kolejną 'zaliczoną'. No i jesteś z Violettą!-krzyczała nie mogąc sie pohamować.
-Już nie.-jak na komendę odwrócili sie w strone drzwi.
Stała tam Violetta, z miną jakby co najmniej cała jej rodzina zginęła. I Natalia, z ironicznym uśmieszkiem.
Już po chwili Castillo uciekła zanosząc sie szlochem, a za nią Hernandez. Włoszka spuściła głowę.
-Oj Fran, co sie z tobą dzieje?-spytała brunetka, krzyżując ręce.
-Ja..to on mnie pocałował. Gdyby...
-Tylko winny sie tłumaczy, słonko.-przerwała jej.-Nie spodziewałam sie tego po tobie.-pokręciła głową.
W Włoszce zebrał sie gniew. Nie spodziewała sie tego?
-A jak ty sie zachowujesz?!-krzyknęła.-Jak ranisz mnie, Camille, Leona, Maxi'ego..-spojrzała na nią zaskoczona.-No co? Myślisz, że nie wiem? Do cholery, Natalia! Jesteś moją przyjaciółką, a traktujesz mnie jak niepotrzebny balast!-uspokoiła sie nie co.-Wiem, że jest Ci ciężko. Wiem to. Ale nie możesz tak wszystkich traktować, Naty prosze. Przemyśl to wszystko.
Hiszpanka patrzyła na nią z nie dowierzaniem. Cholera. Miała racje.
-Fran...ja przepraszam.-spuściła głowe, powodując, że włosy opadły jej na twarz. Włoszka podeszła bliżej niej i przytuliła do siebie. Tak. Wreszcie odzyskała przyjaciółke.

Frien­ds are an­gels who lift us to our feet when our win­gs ha­ve troub­le re­mem­be­ring how to fly.


(..)


Szczupła szatynka płakała pod drzewem.
Nie płakała przez Diego, spodziewała sie tego. Ale przez bezradność. Odkąd Ludmila prawie w ogóle nie przychodziła do studia, poczuła sie taka samotna. Wtedy zdała sobie sprawę jaka jest od niej zależna. Ale nie. Nie chciała tego.
Myślała, że Diego zastąpi jej Ludmi. Może by tak było, gdyby nie wielka chęc chłopaka do płci przeciwnej.
-Vilu, proszę Cie. To nie tak jak myślisz.-przysiadł obok niej.
Pokręciła głową z irytacją. Wybaczyć mu? W sumie oprócz niego i Ferro nie miała nikogo. Był jeszcze Fede, ale on wolał towarzystwo swoich przyjaciół.
'Po jaką cholerę, za nią pobiegłem?' pomyślał chłopak. Nigdy na nikomu mu nie zależało, ale jak zobaczył ją taką zrozpaczoną coś w nim drgnęło. I nogi jakoś same za nią pobiegły.
-Wybaczam. Ale zostańmy przyjaciółmi.-uśmiechnęła sie do niego.
Spojrzał na nią zdziwiony. Żadna z jego byłych dziewczyn nie proponowała mu przyjaźni. Co sie dzieje?
-Em tak, jasne.-uśmiechnął sie sztucznie.
Przyjaciele? Zobaczymy.


(...)


Zignorowała kolejne połączenia od Maxi'ego. Od tej całej sytuacji z Leon'em wiele razy chciał z nią porozmawiać. Ale ona dostatecznie go unikała.
Nie chciała o nim myśleć. Ale nie umiała. Wszedł gdzieś głęboko do jej serca i chyba mu sie tam spodobało, bo nie chciał wyjść. Ale nigdy sie do tego nie przyzna. Nie kocha go, nie kocha.
Dalej była trochę roztrzęsiona po szczerej rozmowie (lub kłótni) z Fran. Chciała sie zmienić i zrobi to. Będzie taka jak dawniej. Ale najpierw wygra duety i zrobi najlepsze show na świecie. I usłyszy te słowa 'Jestem z ciebie dumny.'.
Nagle zapragnęła zaśpiewać.
Podeszła do pianina i musnęła go lekko. Zaczęła grać nieznaną jej melodie. Cholera. Przecież to ta ze snu.
Wciągnęła powietrze i uspokoiła sie lekko.
Znów zaczęła grać. Po chwili również wyśpiewała:

I'll let you set the pace
'Cause I'm not thinking straight
My head spinning around I can't see clear no more
What are you waiting for?

Poczuła przyjemne dreszcze w okolicach serce.

Love me like you do, lo-lo-love me like you do (like you do)
Love me like you do, lo-lo-love me like you do (yeah)
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?

Spojrzała w stronę drzwi. Stał tam. Jak zawsze uśmiechnięty.
Podszedł bliżej, by po chwili spiewać razem z nią.

Love me like you do, lo-lo-love me like you do (like you do)
Love me like you do, lo-lo-love me like you do (yeah)
Touch me like you do, to-to-touch me like you do
What are you waiting for?

Dotknął jej policzka. Chciała ściągnąc jego ręke, ale nie umiała. (A może nie chciała?).
Przybliżył sie do niej i pocałował delikatnie. Nie protestowała.
Tego właśnie potrzebowała. Jego bliskości. Po prostu jego. Był jak jej własny tlen. A potem zrozumiała. Bez tlenu nie da sie żyć.


(...)

Przepraszam za to coś u góry. Jeden z najgorszych rozdziałów.
Fragment z Diego i Vilu wyszedł taki dziwny..eh przepraszam.
Do następnego...jeśli chcecie.
 



 

sobota, 14 marca 2015

06. Sekrety.

„Todos veran,
el a escena
yo voy a BRILLAR”

Piękna dziewczyna o kruczoczarnych włosach szła przez park do swojej „przyjaciółki”. Dziewczyna mało kiedy pojawiała się w studio, co bardzo zaniepokoiło brunetkę. Nie to, że sie o nią martwiła.
Po prostu lubiła mieć wszystko pod kontrolą. Szczególnie jeśli chodziło o Camille. I Fran, Tą drugą już dawno sobie okręciła wokół palca. Z rudą było gorzej.
Ubrana w krótką sukienkę, biało czarną z wycięciem w talii, wkroczyła dumnie na podwórko przyjaciółki. Podeszła do drzwi i zadzwoniła dzwonkiem. Raz, drugi, trzeci.. I nic. Zamrugała zdziwiona.
Myślała, że ktoś będzie. Już chciała odejść, ale postanowiła spróbować wejść.
Przekręciła klamkę, a wielkie brązowe drzwi sie otworzyły.
Weszła do środka, gdzie panowała głucha cisza. Rozejrzała sie dookoła.
Wszystko wyglądało tak jak zapamiętała, gdy była tu ostatnim razem.
Nagle usłyszała czyjś głos, pochodzący z odległego pomieszczenia. Szybko poszła w tamtą stronę. Pomieszczeniem okazała się łazienka.
W środku siedziała Camilla z głową nad toaletą. Ubrana w niebieską koszule w kratę sięgającą jej do kolan. Włosy miała w strasznym nie ładzie, a w ręku trzymała szczoteczkę do zębów.
Natalia spojrzała na nią z irytacją.
-Co ty wyprawiasz?-powiedziała spokojnym tonem, krzyżując ręce.
Camilla spojrzała na nią z przerażeniem.
-Ja...-trudno było jej cokolwiek mówić. Może to z przerażenia, a może dlatego, że bolało ją gardło.
-Jesteś żałosna. Jak mogłaś doprowadzić się do takiego stanu?
-Proszę...nie mów nikomu. Wszystko Ci powiem, ale nikomu nie mów, dobrze?- błagała blisko płaczu.
-Co tu jest do mówienie? Doprowadzasz sie do wymiotów, już wszystko wiem. A niedługo inni też będą wiedzieli.-powiedziała brunetka z nutą nienawiści w głosie, wychodząc z łazienki.
-Nie! Błagam Natalia, nie rób mi tego!-krzyczała dziewczyna biegnąc za przyjaciółką.
-To był mój pierwszy i ostatni raz. Naprawdę. Już nigdy tego nie zrobię, to było głupie.-wyznała, gdy dogoniła niższą dziewczynę.-Po prostu... czuje się brzydka, tak? Nienawidzę tego jak wyglądam, jestem gruba brzydka...-dławiła sie łzami.-Czuje sie taka nie potrzebna..-teraz zaczęła płakać, jak niemowlę.
-Eh..no chodź tu.-Naty przytuliła Camille.
Rozumiała ją. Może w studio Natalia była pewna siebie, ale w domu szczególnie jak była Lena, czuła sie właśnie tak. Brzydka, nie potrzebna..
Nikomu o tym nie mówiła, bo po co? Tylko wykorzystaliby to. Nie ufała ludziom, nigdy nie zaufa.
Oderwała sie od rudej i spojrzała jej jeszcze czerwone od płaczu oczy.
-Masz tak nigdy nie robić, rozumiesz?-dziewczyna przytaknęła-Dobrze. A teraz zapamiętaj, raz i porządnie. Jeśli się dowiem, że robisz coś przeciwko mnie, cokolwiek to wszyscy sie dowiedzą. A wtedy będzie miała coś więcej na głowie niż twoje kompleksy.
-D-dobrze.-powiedziała wystraszona . Brunetka uśmiechnęła się ironicznie.
-To do jutra, Cam.-i wyszła cała w skowronkach. A Camilla na nowo zaczęła płakać.


       „Ty ją zniszczyłaś, Natalko.”


(...)


Szedł do studio, uśmiechając się do każdej dziewczyny zalotnie. Lubił to jak one na niego reagowały. I świetnie to wykorzystywał.
Nie jego wina, że wszystkie były takie naiwne. Nawet jak z nimi zrywał, to dalej chciały z nim być. Nie miały za grosz honoru.
Ale jest jedna. Francesca. Tyle razy próbował się z nią umówić, a zawsze była taka sama odpowiedz; nie.
Imponowało mu to, ale wkrótce polegnie. Wiedział to.
W oddali zobaczyła swoją (zaraz ex) dziewczynę. Podszedł do niej i uśmiechnął się ironicznie.
„Zaczynamy przestawienie” pomyślał.
-Hej, Laura. Wiesz, musimy porozmawiać...


(...)


Siedziała na murku przed szkoła muzyczną i przyglądała sie poczynieniom Diego. Prychnęła głośno, gdy dziewczyna zaczęła głośno płakać.
Sama sie sobie dziwiła, że chce z nim być. Ale wywoływał u niej takie emocje, że mowę jej odejmowało.
Ale z drugiej strony był Leon. Gdy go widziała, tysiące piórek łaskotało jej serce.
Zakochała się w nim, teraz to wiedziała.
Chociaż, Diego też jej sie podobał. Gdyby zaprosił ją na randkę, pewnie by sie zgodziła. Miała mętlik w głowie. Z jednej strony ani Leon ani Diego nie zwracają na nią uwagi.
Ale wiedziała też, że Ludmila nie pozwoli jej być z Leon'em ani z Diego. Lub mieć jakiegokolwiek chłopaka. Czasem żałowała, że daje sie wykorzystywać. Ale robi to, bo kocha swoją przyjaciółkę. Kiedyś zawsze trzymały sie razem, chodziły ramie w ramie. Teraz już tego nie ma, ale wiedziała, że Ferro nie odwróciła by sie do niej plecami, gdyby ktoś zapragnął zrobić jej krzywdę. O tym była święcie przekonana.
Wiedziała też, że nikt nie chciał by być z służącą Ludmily. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale miała malutką nadzieje, że znajdzie sie chłopak, który pokocha ją bez względu na wszystko.
„Musze sama zadziałać„ pomyślała Violetta i zeskoczyła z murku.
Zdecydowanym krokiem podeszła do Hiszpana, zauważyła że Laury już nie było.
Może dzięki niej zrozumie, że nie może bawić się miłością. Uważała, że chłopak jest zagubiony. Nikt nie rani niewinnych dziewczyn bez powodu, prawda?
-Hej Diego!-krzyknęła, gdy była blisko niego. Uśmiechnął się.
Co dopiero zerwał z Laurą, a tu już druga panna. Dziś miał dobry dzień.

                „W co ty się pakujesz, dziewczyno?”


(...)


-Ludmila, bardzo przepraszam.. Nie, nie tak. Może..chciałbym Cie przeprosić za moje zachowanie..-przystojny Włoch już od godziny ćwiczył przeprosiny dla blondynki.
Strasznie żałował tego, jak sie zachował. Nie był złym człowiekiem, nigdy nie ranił kogoś umyślnie. Po prostu... Z Ferro było inaczej. Uważał, że dziewczyna nie będzie przejmowała sie jego „komentarzami”. Pomylił sie. I to bardzo.
W tej dziewczynie było coś takiego co go przyciągało, ale i odpychało. Uwielbiał patrzeć jak zatraca sie w muzyce, jak sie śmieje.. Ale nienawidził patrzeć, jak traktuje innych. Szczególnie Violetta.
Pamiętał jeszcze, jak pierwszego dnia nauki, szły ramie w ramie całe roześmiane. Wtedy były prawdziwymi przyjaciółkami, a teraz nie. Blondynka usługiwała sie brunetką, poniżała ją na każdym kroku, traktowała z góry. Nie znał przyczyny tego zachowania, ale bardzo chciał sie dowiedzieć. Była jak zamknięta książka, której nie dało sie otworzyć. Ale to go nie powstrzyma. Chciał, aby mu zaufała. Pokazała swoje prawdziwe ja.
Uda mu sie, wiedział to. Ale najpierw musi ją przeprosić.


(...)


Zacisnął mocno rękę w pięść. Zaraz nie wytrzyma i ją pocałuje przy wszystkich.
Stała sobie i beztrosko rozmawiała z Fran, cały czas przegryzając wargę. To na niego cholernie działało. A ona o tym doskonale wiedziała.
Obaj robili źle, okłamując Leona. Ale nie umiał sie powstrzymać. Przy niej tracił rozum, a jej to zapewne odpowiadało.
Poprawił czapkę, kątem oka na nią patrząc. Jezu, zaraz sie na nią rzuci. Sam sie sobie dziwił, że wytrzymał 2 lata. Teraz nie wytrzymywał sekundy. Gdy ją widział serce mu szybciej biło. To musiało coś znaczyć. Chyba sie zakochał. Nie chyba, na pewno. Powoli do niego docierało, że kochał Natalie.
Kochał jej uśmiech.
Kochał jak słodko marszczyła nosek, gdy sie denerwowała.
Kochał to, jak zatracała sie w muzyce.
Kochał jej loczki.
Kochał jej oczy.
Kochał jej usta, które uwielbiał całować. 
Kochał myśleć, że nie jest z Leon'em.
Kochał myśleć, że jest tylko jego.
Kochał.
Nagle usłyszał dzwonek, oznaczający rozpoczęcie zajęć. Wszyscy zaczęli wychodzić z sali.
-Natalia. Możemy porozmawiać?-zapytał, odwracając ja do siebie. Dziewczyna spojrzała na niego.
-Em.. dobrze. Fran zaraz do ciebie dojdę.-powiedziała odwracając sie do dziewczyny. Przytaknęła i wyszła z sali.
Chłopak podszedł do drzwi, zamknął je i podszedł do Natalii.
-To o czym chciałeś porozmawiać?-spytała, uśmiechając sie zadziornie. Nic nie odpowiedział. Po prostu w pił sie w jej wargi z niesamowitą mocą. Ich języki tańczyły w szalonym rytmie. Jedną ręką trzymał głowy, a drugą trzymał na talii.
Serce obojgu przyśpieszyło, a oddechy zmieszały sie ze sobą.
Maxi przybliżył ją jeszcze bardziej do siebie.
Zapomniał, że jest w studio, że lekcje sie już rozpoczęły. Istniała tylko ona i jej miękkie usta.
Natalia poczuła jak Maxi dźwiga ją i kładzie na jednej z ławek. Przejechał dłonią po jej udzie, nie odrywając ust od jej. Dziewczyna dotknęła jego karku, przyprawiając go o przyjemny dreszcz. Drugą ręką ściągnęła mu czapkę i wplotła ją we włosy chłopaka. On natomiast oderwał rękę od jej polika i ułożył ją na jej udzie. Podniósł jej nogę, przyciskając do siebie.
Całował ją w szaleńczym tempie. Dziewczyna oddawała wszystkie pocałunki z taką samą siłą.
Nagle zapaliła jej sie czerwona lampka.
Nie powinna. Nie chciała ranić Leon'a. Lubiła go, tak szczerze. A związała sie z nim tylko po to, by zranić Ludmile. Dziewczyna sie załamała i na pewno nie wygra duetów. Była jej jedyną większą konkurencją. Teraz Natalia miała wielkie szanse na wygraną.
Będzie miała główną role, tata przyjdzie na przedstawienie i powie jej, że jest dumny. Tego tylko chciała, dążyła do tego od wielu lat. A teraz jej szansa nadeszła. Lena zejdzie na drugi plan, a ona będzie szczęśliwa.
Oderwali sie od siebie, dysząc ciężko. Chłopak oparł czoło o jej.
-Nie, Maxi. Nie powinniśmy.-powiedział odpychając lekko chłopaka, gdy widziała, jak znów chce ją pocałować. Spojrzał na nią zdziwiony.
-Dlaczego nie?-spytał zdezorientowany. Nie pojmował tego.
-Leon. Pomyślałeś o nim?-podniosła brew. Przewrócił oczami, całując ją w policzek.
-Powiemy mu.-ścisnął jej rękę.-Nawet dzisiaj. Chce być z tobą, nawet jeśli mam ranić przyjaciela.
Uśmiechnęła sie ironicznie. Miała go w garści.
-Co, proszę?!-odwrócili sie szybko w stronę drzwi. Leon.


(...)

Na samym początku chciałabym was przeprosić. Jeśli ktoś jeszcze tu jest.
Nie było mnie długo, weny brak, szkoła itp.
Ale teraz wracam. Spróbuje dodawać rozdziały co tydzień, może częściej.
Wracając..zapraszam na rozdział. I widzimy sie na następnym. Pa ;)








 

niedziela, 4 stycznia 2015

05. Zmiany, zmiany, zmiany.


So I'm gonna give all my secrets away

This time, don't need another perfect lie
Don't care if critics never jump in line
I'm gonna give all my secrets away*


Blondynka czekała już 20 minut na pewnego włocha. Umówili się na próbe, choć bardziej to dziewczyna kazała mu przyjść.
Zdobędzie tą role, nawet jeśli musiałaby sie z nim użerać. Nigdy go nie lubiła, był wielkim 'przyjacielem' panny Perdido. Jej też nie lubiła, mimo wszystko.
Ale Ferro nie była złą osobą. To przez rodziców taka była. Chciała wyjść z cienia swojej starszej siostry.
Teraz, gdy dziewczyna była w Stanach poczuła, że ją kochają. Spędzają z nią czas, nawet ostatnio chcieli posłuchać jak śpiewa.
Uśmiechnęła się na wspomnienie tego dnia.
W pewnej chwili zauważyła, że do sali wszedł Federico.
Chłopak był gotowy na krzyki i obelgi, ale nie doczekał się ich.
-Możemy już zaczynać?-spytała podchodząc do włocha. Spojrzał na nią ździwiony, robiąc trzy kroki do tyłu.
-Co księżnicce zamkną kosmetyczke?-rzucił wrednie. Znał ją, zawsze będzie taka sama.
-Nie, tylko powinniśmi troche poprawić naszą piosenke.-oznajmiła zdezorientowana. Raz chce być miła, a i tak zawsze ona jest tą złą.
-Dobra Ludmila, znam twoje gierki. Myślisz, że kiedykolwiek w coś Ci uwierze? Nigdy, bo jesteś nikim. Rozumiesz? Nikim.-każde jego słowo, było jak sztylet w słowa.
Sam chłopak nie wiedział, czemu tak zareagował. Zły dzień, czy coś.
Nagle zauważył samotną łze skapującą po brodzie blondynki.
-Ej Ludmila, weź...no..nie płacz, ja..-próbował wytłumaczyć się brunet.
Nie wiedział co sie dzieje, czy ona płakała? Supernowa?
-Nie, ja musze iść..-skwitował szybko, wybiegając z sali.
Czy Ferro się zmienia?


(...)


-I raz, dwa, trzy. Dobrze i w góre, ale wyżej..-lekcja Gregoria trwała już godzine i końca nie było widać. Ćwiczyli po raz kolejny tą samą choreografie. Wszystko musiało być idealne.
-Ale Camila dziewczyno, co ty wyprawiasz? Kto Cie tańczyć uczył.-krzyczał Gregorio, po wyłapaniu nawet najmniejszego błędu.
Starała się, ale była wyczerpana. Nie tylko ona, nawet Natalia już miała dość.
-Ponte, Perdido, Verdas, Resto i Hernandez siadają pod ścianą. Reszta nadal tańczy. Przynajmniej oni, w jakimś stopniu reprezentują studio.-skwitował patrząc na piątke uczniów.
 Spojrzała w strone 'przyjaciół', którzy siedzieli już wygodnie szczerząc zęby.
Nawet Natalia uśmiechnęła się do niej. Ironiczne? Na sto procent.
Ruda jęknęła bezgłośnie, katorga sie nie kończy.
Po zajęciach, które trwały o wiele dłużej niż normalnie miała ochote jedynie na szybki prysznic i pójście w krainy morfeusza.
Przebrała się szybko i wprost wybiegła z studia. Znalazła by się szybko w domu, gdyby sie zderzyła się z kimś.
-Ty głupi bęcwale!-krzynęła, jak się okazało do Sebastiana.
-Ja przepraszam, nie zauważyłem Cię.- uśmiechnął się chłopak, pomagając jej wstać.
-Ah, czyli teraz jestem niewidzialna?
-Co? Nie, przecież tak nie powiedziałem.
-To teraz jestem kłamczuchą?
-Camila, o co Ci chodzi? Zrobiłem Ci coś?-spojrzał jej głęboko w oczy. Zrobiło jej się tak ciepło na sercu.
-Nie, ja przepraszam. Po prostu jestem zmęczona po zajęciach z Gregorgio.
-Ta, czuje.-poczuła jak gniew zaczyna ją ogarniać.
Chciała na niego krzyczeć, że co on sobie wyobraża, a tylko odeszła napięcie. Nie będzie z nim gadała, nie jest tego wart.
A chłopak dalej stał i patrzył na oddalającą się sylwetke rudej.
Nie wiedział co źle powiedział, znowu. Nie miał jakiegoś wielkiego doczynienia z dziewczynami.
„Musze kupić sobie poradnik „Jak radzić sobie z dziewczynami?”pomyślał chłopak kręcąc głową”.


(...)


Siedziała w sali Gregoria myśląc o wszystkim. Chciała już przestać taka być, ale nie mogła. To, że chciała być zauważona to jedno, ale to, że oszukiwała to drugie.
Źle robiła z Leon'em, Fran, Cami i zresztą. Wiedziała o tym doskonale.
Ale musiała się na kimś 'wyżyć'. W domu to ona schodziła na drugi plan, szczególnie jak była Lena. Jej jakże znienawidzona kuzynka. Zawsze lepsza, ładniejsza i bardziej kochana. German zawsze ją wolał jako córke, nawet tego nie ukrywał. Nigdy nie przychodził na występy Naty. A jak Lena śpiewała? Zawsze był. Zawsze.
Przy niej traciła całą pewność siebie, ogólnie wszystko traciła.
Najgorsze było to, że Lena miała za nie długo przyjechać do nich. Na dość długi czas.
Jak ona przyjedzie to nie będzie miała nikogo. Odbierze jej wszystkich. Po kolei.
Francesca i Camila. Traktowała je źle, bardzo źle. Ale nie chce ich stracić. Kiedyś, jak jeszcze była sobą to one dawały jej wsparcie. Pocieszały, pomagały. Teraz tak nie robią. Czemu? Nie muszą.
Leon. Był i zawsze będzie jej przyjacielem. Co z tego, że byli parą. Chciała zrobić tym tylko na złość blondynce. Udało się, ale co dalej?
Jej Ojciec. Jego już dawno straciła. Co z tego, że właśnie dla niego chciała być najlepsza. I tak tego nie zauważył. Gdy zaprosiła go na ostatnie przedstawienie to nie przyszedł. Podobno jakieś spotkanie urzędników. Wierzyła by, ale Melia sie wygadała. Dzięki tato, też Cie kocham.
I Maxi. Musiała to przyznać, ale przy nim czuła sie tak inaczej. Tak swobodnie, bezpiecznie. Przez niego jakieś dziwne emocje obudziły sie w niej, nie chciała tego. Chciała zaprzestać temu wszystkiemu, ale gdy spojrzała w jego tęczówki zobaczyła te iskierki. Takie malutkie, a jednak widoczne. Zawsze sie pojawiały, gdy ona była obok nie go. Wtedy zrozumiała, że nie może. Że nie umie.
-Naty? Czemu tu siedzisz? Sama?-szybko spojrzała w strone drzwi. I choć chciała przestać się uśmiechać to nie mogła. Nie przy nim.
-Chciała sobie wszystko przemyśleć. Wiesz, że Lena..-zaprzestała, gdy spojrzała dokładnie na niego. Pomógł jej wstać i złapał za ręce.
-Wiem Naty, wiem kochanie. Ale pamiętaj, ja będę. Zawsze.
Pocałował koniuszki jej dłoni i przytulił ją do boku.
Czuła, że traci kątrole. Nad wszystkim.
Nie mogła nic do nie go czuć. Pobawi się nim i konieć.
Nie zmieni sie, nigdy. To tylko gra, tylko gra.

///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
*One Republic - Secrets

Przepraszam was za ten rozdział. Wyszedł gorzej niż sie spodziewałam.
Z nowym rokiem trace wene.
Dziękuje za komentarze.
Następny nie wiem kiedy, wiecie szkoła znów sie zaczyna.





poniedziałek, 29 grudnia 2014

04. Każdy oszukuje. Każdy.



Cause I'll be holding all the tickets
And you'll be owning all the fines


Dwie dziewczyny siedziały w salonie i pierwszy raz nie wiedziały co powiedzieć.
Dowiedziały się wielu rzeczy o sobie i nikt, nikt by nie domyślił się, że mają identyczne problemy.
Rozumiały się, ale niechęc wciąż trwała.
Czarno włosa zastanawiała się, co powiedzieć. A może jednak, co nie powiedzieć.
Blondynka myslała o tym, że się pomyliła. Dziwiła się, ale pierwszy raz nie myślała o tym, jak jej nienawidzi.
Odkryły dziś coś, co nawet nie przeszło im przez myśl.
O tym, że są identyczne.
Wymagający rodzice, dążenie do perfekcji..to jedna z wielu rzeczy, które miały wspólne.
-Ludmila, możemy zapomnieć o tej całej dzisiejszej kolacji?
Niższa dziewczyna podeszła ostrożnie do blondynki. Spojrzała jej w głęboko w oczy, jakby chciała odnaleść tam największe tajemnicze.
-Tak. Zapomnijmy, nie wspominajmy i zachowujmy sie normalnie. Nic sie nie wydarzyło.-odpowiedziała odwracając wzrok.
W końcu się w czymś zgadzały. Ich rodzice nie byli najlepsi i tylko one o tym wiedziały.
Czego nie zrobią i tak będzie to nie wystarczające.
Nie masz głównej roli w przedstawieniu, mogłaś się bardziej starać.
Masz główną role, źle Ci wyszło. I tak źle i tak żle.
Bo Priscilla Ferro i German Perdido nie byli dobrymy dobrymi rodzicami.
Chociaż Ludmila zauważyła, że odkąd jej siostra wyjechała do Stanów, zmieniła się. Oczywiście, nie jest kochająca i milutka, ale zaczęła ją zauważac. I o to chodziło Lu przez całe życie.
Żeby ją wreszcie zauważyła.
O to samo chodziło Natalii. O docenienie, zauważenie.
Posiedziały jeszcze chwile w salonie w ciszy, aż przyszli ich rodzice.
Każda z nich z każdym się pożegnała, ale gdy nadeszła ich kolej spojrzały sobie głęboko w oczy.
Co z tego, że są takie same. Wojna nadal trwa i nie zanosi na jej koniec.


(...)


Leon Verdas. Leon Verdas. Leon Verdas.
To imię i nazwisko chodziło jej po głowie od kilku miesiący. Wiedziała, że nie ma u niego szans, ale marzyć można, prawda?
Codziennie o nim śniła, myślała. Czasem nie mogła oderwać od niego wzroku, wtedy Ludmila szturchała ją i krzyczała, że ma przynosić wode.
Wszyscy zastanawiali się, czemu dalej trzyma sie kruczowo blondynki.
Nikt nie wiedział, że dziewczyna była kiedyś inna. Miła, pomocna, kochana taka kiedyś była.
To ludzie ją zmienili, doprowadzili do takiego stanu, że nie liczyła z nikim, nawet z przyjaciółką.
Wiedziała, że od niej nie odejdze, nigdy. Będzie przyniej tak długo, aż wróci stara Ludmi.
To jest prawdziwa przyjaźń, może i była wykorzystywana. Ale blondynka nigdy, by nic nie zrobiła, zeby jej zaszkodzić. Tego była pewna.
Od rana dostała już dziesięc sms'ów, że ma kupić jej wodę, pomalować paznokcie i pomóc w piosence.
Westchnęła ciężko. To jej zycie, przyzwyczaiła się.
W droce do szkoły była zdenerwowana, bo nie zdążyła się wyrobić rano.
Jej matka znów wróciła nad ranem kompletnie pijana. Musiała poczekać aż zaśnie, bo gdyby zeszła na dół, nie skończyło by się to dobrze.
Nikt nie wiedział jakie ma problemy z mamą. Jej Ojciec na stałe wyjechał do Hiszpanii, tylko by być jak najdalej od nich. Oczywiście przesyłał im pieniądze, ale Violetta i tak mu nie wybaczy tego, że odszedł.
Zostawił ją, wybrał tą drugą rodzine.

 „Wolałeś ich, prawda?”

Czuła, że łzy napływają jej do uczu. Musi przestać o tym myśleć.
Nagle poczuła, że upada na ziemie. Zamknęła oczy w oczekiwaniu na upadek.
Nie doczekała się tego.
Puczuła jak silne ręce oplatają ją wokół jej talii.
Otworzyła oczy. Leon. Leon Verdas.
Nie wiedziała ile tak wpatrywała się w jego oczy, ale było to z dwie minuty. Dla niej cała wieczność.
-Violetta, moja woda.
Otrząnsnęła się szukając źródła tego głosu. Oczywiście, Ludmila.
-Już idę.-zwróciła się do blondynki.-Dziękuje. Naprawdę.-wstała nie spuszczają wzroku z szatyna.
-Nie ma sprawy. Ale następnym razem uważaj, dobrze? I pamiętaj dziś próba.-spojrzał na nią z czystą irytacją.
Nie wiedział po co do niej podchodził, ale to zrobił.
Nie lubiał jej. Nie lubiał. Naprawde.
Gdy chłopak odszedł w swoją trone, dziewczyna spojrzała na długo nogą i wyczekiwała na krzyki.
Nie doczekała się ich.
-Podoba Ci się, prawda?
Ludmila zaczęła się nią interesować. Niemożliwe.
Spojrzała na nią i chciala zaprzeczyć, ale dziewczyna skutecznie ją uciszyła.
-Nie masz u niego szans, pamiętaj.
Blondynka pstryknęła palcami i już jej nie było. Ona nigdy się nie zmieni.


(...)


Wszedł do studia pełen energii, od dłuższego nie był tak szczęśliwy. Robił źle, wiedział o tym doskonale. Ale coś go ciągnęło do brązowookiej.
Może to jej oczy, może to w jaki sposób zatraca się w muzyce. A może to, że świetnie grała. Tego nie wiedział.
Zauważył ją w sali Beto. Z Leon'em. Coś ścisnęło go w boku. Zazdrość?
Pomachał do nich i wszedł do sali.
Rozmawiali chwile, po czym szatyn oznajmił, że musi iść. Pożegnał się z nimi i już go nie było.
Maxi podszedł do drzwi w celu zamknięcia ich, odwrócił się do czarno włosej i powiedział.
-Poszedł?
Dziewczyna uśmiechnęła sie do niego zalotnie i pokiwała głową.
Chłopak podszedł bliżej, stykali się nosami.
Przyciągnął ją do siebie i już po chwili zatapiał swoje usta w łakomym pocałunku, rozkoszuje się smakiem jej warg, wdychał zapach jabłkowego szamponu.
Oderwał się na chwile, by popatrzeć jej w oczy.
Jest taka piękna.
Przytulił ją do boku i pocałował w szyje. Zawsze tego pragnął, wiesz?
-Zawsze będziemy razem, prawda?
Pogłaskał ją po policzku, patrząc głeboko w oczy.
-Oczywiście.-uśmiechnęła się.
Kłamczucha. A może jednak nie?


(...)


An solo dime donde yo estaré
entre mis brazos yo te cuidare 
como mil almas inseparables 
y sonar un beso sin final 
dime si ahí algo que yo pueda hacer 
para esconderte dentro de mi ser 
yo se que sucederá 
tu mitad y mi mitad muy pronto ya se encontraran 
no por casualidad 

Ahí estaré... 

Siempre a tu lado... 

Ahí estaré...


Camila i Seba poszli na prostote. Każdemu z nich nie chciało się nic przygotowywać. Wybrali obojętnie jaką piosenke, podzielili na zwrotki i było gotowe. Byle już skończyć i iść do domu.
Chłopak mało się odzywał, prawie w cale. Cami była bardzo rozgadaną osobą, ale od dłuższego czasu miała wszystko gdzieś. Kiedyś próbowała by przypodobać się, ale teraz było jej to obojętne.
Chociaż polubia go, mogli by się gdzieś umówic albo coś. Obaj smutni, obaj pogubieni. Idealne połączenie.
Zapomniała wspomnieć, że rozstała się z Broduey'em. Ta dziewczyna co z nią śpiewa okazała się lepsza. Nie rozpaczała, broń boże. Tylko było jej troche przykro, ale po słowach Natalii zmieniła zdanie.
„Przynajmniej powiedział. Od prawdy bardziej boli świadomość, że było się okłamywanym.” Wciąż brzęczało jej w głowie.
A Sebastian był fajnym chłopakiem. Styl miał inny niż ona, ale można przymknąć na to oko.
-To chyba na tyle.
Uśmiechnęła się do chłopaka, ukazając rząd białych perełek.
-Tak, em wiesz, moge zadać Ci pytanie?-zapytał lekko zdenerwowany.
Tyle myśli ułożyło się w głowie rodowłosej, randka, może kino?
-Pytaj, o co chcesz.
-Czy, no wiesz... Natalia ma chłopaka?
Wszystko o czym myślała pękło jak bańka mydlana. Znowu.
Popatrzyła na niego z irytacją, kolejny do kolekcji jej przyjaciółki.
Kolejny naiwny chłoptaś, który myśli, że będzie z panną Perdido.
-Tak. Ma. I bardzo dobrze jej jest z nim.-wycedziła przez zęby.
Nie odwracając się wyszła z sali, trzaskając drzwiami.
„Czy ja coś zrobiłem?”-pomyślał chłopak.
Tak. Zrobiłeś. Ale jeszcze o tym nie wiesz.


///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Hej kochane :*
Dziękuje za wszelkie komentarze, to naprawde motywuję.
Następny rozdział nie wiem kiedy, jak napisze to będzie :)
Pozdrawiam, Megan.

piątek, 26 grudnia 2014

03. Czuję się tak dobrze, postępując źle.

Rozdział dedykuje Victorii Evans. Piszesz pięknie kochana <3



Said no more counting dollars

We'll be counting stars**




-Ludmila zaczekaj.

    Kruczoczarna dziewczyna próbowała porozmawiać z blondynką. Rozumiała, że sie nie lubiły, ale mają sprawę do omówienia.
Kiedy ojciec powiedział jej wczoraj, że organizuje kolacja z matką Ludmily była zaskoczona. Ale gdy dowiedziała się, że Lu też tam będzie była wściekła.
Przecież wiedział, że nigdy się nie dogadywały, a i tak zorganizował tą głupią kolacje.
Musiała omówić z blondynką tą sytuacje.
-Czy ty możesz ze mną porozmawiać?!-krzynęła, gdy miała dość uganania się za Ferro.
Ludmila odwróciła się na pięcie.
-Czego ty od mnie chcesz? Nie rozumiesz, że nia mam ochoty z tobą przebywać.
-No to będziesz musiała. Dziś wieczorem.-poinformowała 'koleżankę'.
-Co?-tak bardzo zaskoczona.
-Kolacja. Dziś wieczorem. Nic nie wiesz?
Coś jej matka mówiła, ale jakoś nie miała ochoty jej słuchać.
     Wczoraj, gdy wróciła z studia rzuciła się na łóżko i miała ochote płakać. Tak. Ludmila Ferro płakała.
Nie rozumiała jak Leon może być z Natalią?
Przecież kiedyś byli razem i było tak pięknie. Ale ona wszystko zepsuła, odebrała jej Leona, szacunek, blask.
Przynajmniej Violetta z nią została. Co z tego, że wykorzystuje brązowo włosą na każdym kroku? Była przy niej, to się liczyło.
A Natalia miała wszystko i wszystkich gdzieś.
     Wszystko zaczęło się od tego, że przyszła. 
Dziewczyny wprost błagały o przyjaźń z nią, nauczyciele klękali u jej stóp.

Jesteś zazdrosna, Ludmi?
Szczególnie jeden. Maxi. Maxi Ponte.
Myślał, że nikt nie wiem. Ale ona już dawno zauważyła jak wgapia się na nią na lekcki lub na przerwie.
I słyszała jak gadał o niej z Broduey'em.
Oj głupi, głupiutki Maxi. Przed nią nic się nie ukryje. Poczeka na idealny moment i to wykorzysta.
Tylko, że czy tylko ona widziała jaka jest czarno włosa? Naprawde?
-Ludmila, nie obchodzi mnie co o tym myślisz. Masz po prostu przekonać swoją mame, żeby to odwołać.
-Powiesz to przy Leonie?
-Co mi?-nagle z nikąd pojawił się chłopak, o którym było mowa.
-Nic takiego, po prostu Lu znów ma jakieś 'ale'.-ta jędza znów kłamię.
-Dajcie mi spokój!-krzyknęła załamując ręce.
Choć musiała przyznać, że czarnowłosa pierwszy raz miała dobry pomysł. Przekona matke. Musi.


(...)


Obserwował z sali Beto, jak idealna Natalia i Ludmila rozmawiają. Bardziej się kłócą, ale nie przejmował się tym.
Wiedział, jak każdy w studiu, że te dziewczyny się nie lubią. Przecież taka miła i słodka Natalia, kontra wredna jędza Ludmila. Normalne, że sie nie lubią. 
Zresztą sam nie przepadał za panną Ferro.
Mina zaczeła mu się zmieniać, gdy do dziewczyn podszedł Leon.
Odkąd wczoraj dowiedział się, że jest z Natalią świat mu się zawalił. Nic nie mówił przyjacielowi, ale  powinien sam wiedzieć, że czuje do niższej dziewczyny coś więcej.
-Ej stary, szykuj się na próbe. Podobno Leon napisał nową piosenke.-do sali wbiegł zdyszany Broduey.
-Nie ide.-wymamrotał niższy chłopak.
-Co? Maximiliano Ponte odpuszcza sobie próbe. No świat nie widział.-śmiał się Broduey.
Ale on mówił serio, nie miał ochoty na siedzenie z nimi. Szczególnie z Leonem.
-Tak, odpuszczam. Poza tym mam próbe z Natalią.-wymigał się szybko.
-No tak, przecież dokładnie w tym samym czasie kiedy wy, my też mamy próbe. No ciekawe.
-Oh jeny, zamknij sie wreszcie! Nie ide i już.-już nad sobą nie panował, czy nie mógł mieć nie nalmonych przyjaciół.
-Ej, ej co tu się dzieje?-do sali wszedł Leon i Natalia. No, jeszcze ich tu brakowało.
-Nic.-i wyszedł z sali. Jeszcze tylko kątem oka spojrzał na czarno włosą. Co on wyprawiał?


(...)


Biegała w poszukiwaniu Diega, jeszcze nic nie uzgodnili, a czas mijał.
Pewnie siedzi w otoczeniu panienek i znów podrywa. A potem rani.
Bo Diego to największy podrywacz i równocześnie łamacz damskich serc jakiego widziała kiedykolwiek na oczy. 
Ale musiała to zaakceptować, w końcu każdy jest jaki jest.
Czasem zastanawiała się, czy nie jest zbyt miła. Zawsze jest pomocna, uśmiechnięta, miła. Ale gdy ona coś chce, nagle nie ma nikogo. Przykre, ale taka jest prawda.
Nagle zauważyła chłopaka w otoczeniu jakieś dziewczyny, która tuliła go do siebie, jak by nie widzeli się trzy lata. 
Jakoś nie miała ochoty do nich podchodzić, ale musiała. 
-Diego, musimy omówić występ.-potrząnsnęła notatki, które trzymała w rękach. Miała tam przykładowe piosenki, które mogli zaśpiewać.
Spojrzał na nią uwodzidzielsko. No nie, zaczyna się.
-Już ide.-ten jego cholerny uśmiech.
Ruchem ręki dał znak drugiej dziewczynie, żeby poszła.
Podszedł do niej niebiezpiecznie blisko i objął ją w talii.
-Co ty wyrabiasz?-strzepnęła jego nachalne ręce i odsunęła się na bezpieczną odległość.
-Oj Francila, przestań udawać. Wiem, że mnie pragniesz.-czy on żartuję?
-Odbiło Ci? Nie podobasz mi się, a przyszłam do ciebie, bo mamy przygotować duety idioto.
-Możemy się tym jutro zająć, a dziś zalecam kawe w najbliższej kawiarni.-poruszył idiotycznie brwiami.
-Człowieku! Posłuchaj mnie raz i porządnie. Nie podobasz mi się, a nawet Cie nie lubie. Nigdzie sie z tobą nie umówie i boże weź sie ode mnie odczep!-krzynęła i odeszła napięcie.
 „Podoba mi się”-pomyślał chłopak. 
Może nie zrobił najlepszego wrażenia, ale każdy ma szanse. Prawda?


(...)


Cómo quieres qué te quiera
si te quiero y tu
No quieres qué te quiera 
cómo yo quiero quererte? 

Ohhhh
Uhhhh
Yeahh

Cómo quieres qué te quiera
si te quiero y tu
No quieres qué te quiera 
cómo yo quiero quererte* 

Dawała siebie wszystko śpiewając swoją najnowszą piosenke. 
Muzyka to coś co wychodziło jej najlepiej. Najlepiej z wszystkich.
Wiedziała, że ma talent. Nikt nie mógł temu zaprzeczyć, nawet Ludmila.
Nie zachowywała się dobrze, ale przecież musiała. Nie mogła zawieść Ojca.
Miała jeszcze chwile przed przyjściem Maxi'ego na próbę, więc postanowiła pośpiewać.
Po chwili zauważyła, że chłopak przygląda jej się z drzwi. Dziwny jakiś. Nie mógł wejść?
-Wchodzisz, czy mam Cie sama przyprowadzić?-zdenerwowała się. 
-Em tak. Wiesz, ta piosenka jest świetna.-no przecież wiedziała.
-Dzięki.-uśmiechnęła się.-Ale wracając do próby, to napisałam piosenke. Jest po angielski, masz z tym problem?-spytała przyjaźnie. Jak by ją to obchodziło.
-Nie. Ale może spytaj Leona?-co on wyprawiał? Miał ją kompletnie wyrzucić sobie z głowy. Ale nie umiał. 
No bo jak wyrzucić z głowy dziewczyne, w której duży się już 2 lata. No jak?
-Co? O co Ci chodzi?-spytała zdezorientowana.
-O nic. W końcu jesteście razem. Jego zdanie bardziej cenisz.-zaczął być zły na czarno włosą. Nie wiedział o co, ale był. Zakochiwał się.
-Jesteś zazdrosny?-spytała odważnie.
-Ja? Nie, nie wcale. Dobra, po prostu pokaż tą piosenke.-zmienił temat. Jeszcze jej powie i wtedy co będzie. Straci przyjaciela i szanse u niej. Ale patrząc szczerze nie miał żadnych.
-Czekaj. Powiedz, a Leon się nie dowie.-zaczęła pokazywać swoją prawdziwą twarz.
-Natalia, ja po prostu.. nie wiem, bo ty i Leon, a ja i now wiesz..-plątał się. Ta dziewczyna wywołuje u nim zbyt dużo emocji, jak na jeden dzień.
Czarno włosa przybliżyła się do niego na niebezpieczną odległość. Chociaż jak na jego oko było idealnie.
Czuł jej oddech na swoich ustach i nie wytrzymał. Przybliżył się do niej, pragnąc pocałowania jej.
Już byli tak blisko, gdy Natalia odsunęła się szybko.
-Chcesz mnie pocałować? Przecież wiesz, że jestem z Leonem. Twoim przyjacielem.-powiedziała opanowana, a chłopak nie wiedział co się dzieje. 
-Ja przepraszam. Może przejdźmy już do piosenki.-powiedział na jednym wdechu. Było mu strasznie wtyd, przecież chciał pocałować dziewczyne kumpla. Ale jaką dziewczyne.
Czarno włosa uśmiechnęła się pod nosem. Kolejny do kolekcji.
Stanęła przed keybordem i zaczęła spiewać i grać swoją piosenke.

I feel something so right
Doing the wrong thing
I feel something so wrong
Doing the right thing
I couldn't lie, couldn't lie, couldn't lie
Everything that kills me makes me feel alive

Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be counting stars**

 Nie mógł oderwąc wzroku od niej.
 Nie mógł oderwać rąk z jej policzków.
 Nie mógł oderwać swoich ust z jej ust.


/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

*violetta como quieres
** OneRepublic - Counting Stars Witam.
Standardowo wiecie, podoba się to u góry to komentarz. 
Akcja sie szybko rozwinęła, ale cóż. Chyba musiało tak być.
Jeszcze życzę wam spóżnionych, ale szczerych wesołych świąt.
Pozdrawiam, Megan.


wtorek, 23 grudnia 2014

02. Każdy rani.




Tell me something I need to know

Then take my breath and never let it go
If you just let me invade your space
I'll take the pleasure, take it with the pain




-No idź.
-Nie, nigdzie nie ide.
-No weź, teraz masz szanse.
-Boże, ile razy mam powtarzać. Nie i nie.
-Ale będziecie razem pracować, jakiś kontakt musi być.
-Odwal się, Broduey.

Już od 10 minut próbował wytłumaczyć Broduey'owi, że nie podejdzie do Natalii. Wiedział, że mają
współpracować, ale jutro z nią pogada. Albo za tydzień. Ewentualnie za miesiąc.
Przecież jak zawsze mogł coś palnąć, a wtedy miałby jeszcze mniejsze szanse u niej niż teraz. Chociaż zastanawiał się, czy to możliwe.
Mieli wspólnych przyjaciół, a sami jakoś nigdy nie rozmawiali. Dziwne, prawda?
-Jak będziesz tak nic nie robił, to nigdy nie będziesz miał dziewczyny.
-No to nie będę miał.-chłopak w żółtych spodniach przewrócił tylko oczami i poszedł do klasy Angie.
A Maximiliano poczuł ulge, że odszedł. Był jego przyjacielem, ale czasami miał go dość. Chociaż w tej sprawie miał racje.
Postanowił. Idzie. Jednak zawraca. Nie, przecież musi. Dobra jutro podejdzie. Albo teraz.
-Hej Naty.-Co ty do cholery wyprawiasz?-pomyślał.
Dziewczyna spojrzała sceptycznie na chłopaka. Kolejny nieudacznik, który dostał się cudem do studia. Boże, czemu akurat z nim musi śpiewać?
-Cześć, to z tobą mam śpiewać, prawda?-pamięta, pamięta, pamięta.
-Em tak, now wiesz pomyślałem, że powinniśmy ustalić godziny prób, piosenke..-Jednak umiał powiedzieć, coś normalnego.
-Myśle, że zaczniemy od jutra. Piosenke już mam, po prostu podzielimy ją na role i gotowe.
-No jasne, oczywiście.-szczerzył się jak głupi.

    Do cholery, jakie miała piękne oczy.


(...)

Przetarła mokre od łez oczy. Nie poszła dziś do studia i tak nikogo to nie obchodziło. Coraz bardziej czuła, że jest do niczego. Talentu nie miała, urody tym bardziej.
Uważała, że 'przyjaciólki' mają ją dość. Znała Fran od dziecka, a teraz czuła, że ona woli Natalie.
Właśnie. Natalia. Wszyscy myśleli, że się przyjaźnią. Prawda była inna, czarnowłosa bardziej lubiła Francesce i dawała jej o tym znać na każdym kroku.
Miała jeszcze chłopaka, ale głównie się kłócili. Uważała też, że Broduey nie jest stały w uczuciach.
Tak bardzo chciała, żeby wszystko było tak jak kiedyś. Byłą szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa.
A teraz? Udawała, codziennie chodziła z wymalowanym uśmiechem. Dopiero gdy wchodziła do domu zdejmowała maske i płakała. Po prostu płakała.
Jej rodzice jakoś za bardzo się nią nie przejmowali. Czułą, że jej nie kochają. Bo jak można kochać takie coś.
Nic nie wartościowa dziewczyna z kompleksami.

Jeszcze przed chwilą uśmiech uroczy, A teraz zaciśnięte usta i zamknięte oczy, znak życia tylko łzy dają, które płyną po policzkach i nie przestają...


I jeszcze te głupie duety. Nie znała za bardzo Sebastiana, ale po jego stylu ubierania się wywnioskowała, że się nie dogadają.
Nawet nie zaczeli prób, ale po co? Logiczne, że role dostanie Natalia albo Ludmila. Zgodnie z schematem. Nauczyciele robią głupie zadania, tylko po to, by i tak wybrać te same osoby.
Ona jeszcze nigdy nie miałą głównej roli w przedstawieniu. Zazwyczaj były to role drugoplanowe, bądź w ogóle nie brała udziału.
Dlaczego? Zawsze ta sama odpowiedź. Musimy dać innym szanse.
Spojrzała w swoje odbicie w lustrze, przeklinając  w duchu swoją twarz. Pełno piegów, rude włosy i te cholernie duże żeby.
Przez swój wygląd zawsze była poniżana w szkole. Przezywano ją Anią z Zieelonego Wzgórza.
Usiadła na łóżku i podciągnęła nogi. Znów poleciało kilka kropli łez. Dlaczego musi być aż taka beznadziejna?


(...)

-Violetta, przynieś mi wody.-rozkazała niższej dziewczynie. Na co ta pokiwała głową i już jej nie było.
Popatrzyła na swoje paznokcie, idealnie pomalowane. Jak zawsze.
Zastanawiała się co zrobić, aby inny poznali prawde o Natalii. Już pierwszego dnia studia wydawała jej się zbyt miła, a potem dowiedziała się. Jako jedyna. Czego? Że jest suką.
Nie wiedziała dlaczego, ale taka była. Zadawała innym ból dla swojej satysfakcji.

                              Lu, a czy nie jesteście identyczne?

Wiedziała, że też taka jest. Ale miała powód. No i nie kłamała. Ona od razu pokazywała swoją twarz, a Natalia? Udawała miłą aż do bólu, by potem i tak wbić Ci kołek w plecy.

Nagle zauważyła jak czarno włosa zmierza w jej strone z cwanym uśmieszkiem. Już miała zamiar wychodzić, gdy dziewczyna zagroziła jej droge.

-Ludmi, zaczekaj. Musimy porozmawiać.-tak strasznie sztuczna.
-Nie mamy o czym.-skwitowała szybko. Nie będzie z nią rozmawiać.
-Chyba jednak mamy. Przedstawienie. Jeśli okaże się, że ty wygrasz masz mi oddać role.-czy ona nie ma godności.
-Co? W życiu bym nikomu nie oddała roli, a szczególnie tobie ty..-zamarła, gdy do sali wszedł Leon.
-Hej słońce.-powiedział przytulają Natalie do boku.
-Słońce?
-Tak. Jesteśmy razem. Jakiś problem, Lu?-jak ona jej nienawidzi. Jak mogła? Jak śmiała być z Leonem. Ale nie pokaże słabości, nie jej.
-Żaden.-wyszła, nawet się nie odwracając. Czuła, że Natalia wygrywa. Ale się nie podda. Ludmila Ferro się nie poddaje.
Nikt nie wiedział, że obserwuje ich Maxi. Myślał, że Leon to jego przyjaciel. Widać pomylił się.

(...)

Wróciła szczęśliwa do domu, znów kogoś zraniła. Biedna Lu, myślała, że Leon jednak do nie wróci. Niedoczekanie jej.
Teraz na pewno źle wypadnie na występach, a Natalia zgarnie role. Tylko idiotyczny hipopotam raper, będzie musiała nad nim popracować. Wie, że dobrze tańczy, ale czy śpiewa?
Nie może przecież zawieść Ojca.
Wszyscy myśleli, że German Castillo jest dobrym Ojcem. Mylili się. Był bardzo wymagający.
Zawsze musiała starać się być najlepsza, żeby ją zauważył i pochwalił.

Od jakiegoś czasu sam ją przekonywał, że ma być lepsza od innych. Ma robić wszystko, by była lepsza.

Nie mogła odmówić.
Był jej Ojcem, a traktował ją jak okazje do pochwalenia się przed urzędnkikami.
Nagle zauważyła jak schodzi ze schodów.
-Natalia, przyszłem przypomnieć Ci o jutrzejszej kolacji.-na śmierć zapomniała.
-Tak, oczywiście. Ale moge wiedzieć z kim.
-Z Priscilą. Z Priscilą Ferro.
Wojna się zaczęła.



///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Skończyłam. Wreszcie.
Jeśli wam się podobało napiszcie, jeśli są błędy też napiszcie. Będę starała się je poprawić.
Dziękuje za wszelkie komentarze.
Tak, Naty nie jest 'zła' bez powodu.
Pozdrawiam, Megan.