Cause I'll be holding all the tickets
And you'll be owning all the fines
Dwie dziewczyny siedziały w salonie i pierwszy raz nie wiedziały co powiedzieć.
Dowiedziały się wielu rzeczy o sobie i nikt, nikt by nie domyślił się, że mają identyczne problemy.
Rozumiały się, ale niechęc wciąż trwała.
Czarno włosa zastanawiała się, co powiedzieć. A może jednak, co nie powiedzieć.
Blondynka myslała o tym, że się pomyliła. Dziwiła się, ale pierwszy raz nie myślała o tym, jak jej nienawidzi.
Odkryły dziś coś, co nawet nie przeszło im przez myśl.
O tym, że są identyczne.
Wymagający rodzice, dążenie do perfekcji..to jedna z wielu rzeczy, które miały wspólne.
-Ludmila, możemy zapomnieć o tej całej dzisiejszej kolacji?
Niższa dziewczyna podeszła ostrożnie do blondynki. Spojrzała jej w głęboko w oczy, jakby chciała odnaleść tam największe tajemnicze.
-Tak. Zapomnijmy, nie wspominajmy i zachowujmy sie normalnie. Nic sie nie wydarzyło.-odpowiedziała odwracając wzrok.
W końcu się w czymś zgadzały. Ich rodzice nie byli najlepsi i tylko one o tym wiedziały.
Czego nie zrobią i tak będzie to nie wystarczające.
Nie masz głównej roli w przedstawieniu, mogłaś się bardziej starać.
Masz główną role, źle Ci wyszło. I tak źle i tak żle.
Bo Priscilla Ferro i German Perdido nie byli dobrymy dobrymi rodzicami.
Chociaż Ludmila zauważyła, że odkąd jej siostra wyjechała do Stanów, zmieniła się. Oczywiście, nie jest kochająca i milutka, ale zaczęła ją zauważac. I o to chodziło Lu przez całe życie.
Żeby ją wreszcie zauważyła.
O to samo chodziło Natalii. O docenienie, zauważenie.
Posiedziały jeszcze chwile w salonie w ciszy, aż przyszli ich rodzice.
Każda z nich z każdym się pożegnała, ale gdy nadeszła ich kolej spojrzały sobie głęboko w oczy.
Co z tego, że są takie same. Wojna nadal trwa i nie zanosi na jej koniec.
(...)
Leon Verdas. Leon Verdas. Leon Verdas.
To imię i nazwisko chodziło jej po głowie od kilku miesiący. Wiedziała, że nie ma u niego szans, ale marzyć można, prawda?
Codziennie o nim śniła, myślała. Czasem nie mogła oderwać od niego wzroku, wtedy Ludmila szturchała ją i krzyczała, że ma przynosić wode.
Wszyscy zastanawiali się, czemu dalej trzyma sie kruczowo blondynki.
Nikt nie wiedział, że dziewczyna była kiedyś inna. Miła, pomocna, kochana taka kiedyś była.
To ludzie ją zmienili, doprowadzili do takiego stanu, że nie liczyła z nikim, nawet z przyjaciółką.
Wiedziała, że od niej nie odejdze, nigdy. Będzie przyniej tak długo, aż wróci stara Ludmi.
To jest prawdziwa przyjaźń, może i była wykorzystywana. Ale blondynka nigdy, by nic nie zrobiła, zeby jej zaszkodzić. Tego była pewna.
Od rana dostała już dziesięc sms'ów, że ma kupić jej wodę, pomalować paznokcie i pomóc w piosence.
Westchnęła ciężko. To jej zycie, przyzwyczaiła się.
W droce do szkoły była zdenerwowana, bo nie zdążyła się wyrobić rano.
Jej matka znów wróciła nad ranem kompletnie pijana. Musiała poczekać aż zaśnie, bo gdyby zeszła na dół, nie skończyło by się to dobrze.
Nikt nie wiedział jakie ma problemy z mamą. Jej Ojciec na stałe wyjechał do Hiszpanii, tylko by być jak najdalej od nich. Oczywiście przesyłał im pieniądze, ale Violetta i tak mu nie wybaczy tego, że odszedł.
Zostawił ją, wybrał tą drugą rodzine.
„Wolałeś ich, prawda?”
Czuła, że łzy napływają jej do uczu. Musi przestać o tym myśleć.
Nagle poczuła, że upada na ziemie. Zamknęła oczy w oczekiwaniu na upadek.
Nie doczekała się tego.
Puczuła jak silne ręce oplatają ją wokół jej talii.
Otworzyła oczy. Leon. Leon Verdas.
Nie wiedziała ile tak wpatrywała się w jego oczy, ale było to z dwie minuty. Dla niej cała wieczność.
-Violetta, moja woda.
Otrząnsnęła się szukając źródła tego głosu. Oczywiście, Ludmila.
-Już idę.-zwróciła się do blondynki.-Dziękuje. Naprawdę.-wstała nie spuszczają wzroku z szatyna.
-Nie ma sprawy. Ale następnym razem uważaj, dobrze? I pamiętaj dziś próba.-spojrzał na nią z czystą irytacją.
Nie wiedział po co do niej podchodził, ale to zrobił.
Nie lubiał jej. Nie lubiał. Naprawde.
Gdy chłopak odszedł w swoją trone, dziewczyna spojrzała na długo nogą i wyczekiwała na krzyki.
Nie doczekała się ich.
-Podoba Ci się, prawda?
Ludmila zaczęła się nią interesować. Niemożliwe.
Spojrzała na nią i chciala zaprzeczyć, ale dziewczyna skutecznie ją uciszyła.
-Nie masz u niego szans, pamiętaj.
Blondynka pstryknęła palcami i już jej nie było. Ona nigdy się nie zmieni.
(...)
Wszedł do studia pełen energii, od dłuższego nie był tak szczęśliwy. Robił źle, wiedział o tym doskonale. Ale coś go ciągnęło do brązowookiej.
Może to jej oczy, może to w jaki sposób zatraca się w muzyce. A może to, że świetnie grała. Tego nie wiedział.
Zauważył ją w sali Beto. Z Leon'em. Coś ścisnęło go w boku. Zazdrość?
Pomachał do nich i wszedł do sali.
Rozmawiali chwile, po czym szatyn oznajmił, że musi iść. Pożegnał się z nimi i już go nie było.
Maxi podszedł do drzwi w celu zamknięcia ich, odwrócił się do czarno włosej i powiedział.
-Poszedł?
Dziewczyna uśmiechnęła sie do niego zalotnie i pokiwała głową.
Chłopak podszedł bliżej, stykali się nosami.
Przyciągnął ją do siebie i już po chwili zatapiał swoje usta w łakomym pocałunku, rozkoszuje się smakiem jej warg, wdychał zapach jabłkowego szamponu.
Oderwał się na chwile, by popatrzeć jej w oczy.
Jest taka piękna.
Przytulił ją do boku i pocałował w szyje. Zawsze tego pragnął, wiesz?
-Zawsze będziemy razem, prawda?
Pogłaskał ją po policzku, patrząc głeboko w oczy.
-Oczywiście.-uśmiechnęła się.
Kłamczucha.
(...)
An solo dime donde yo estaré
entre mis brazos yo te cuidare
como mil almas inseparables
y sonar un beso sin final
dime si ahí algo que yo pueda hacer
para esconderte dentro de mi ser
yo se que sucederá
tu mitad y mi mitad muy pronto ya se encontraran
no por casualidad
Ahí estaré...
Siempre a tu lado...
Ahí estaré...
Camila i Seba poszli na prostote. Każdemu z nich nie chciało się nic przygotowywać. Wybrali obojętnie jaką piosenke, podzielili na zwrotki i było gotowe. Byle już skończyć i iść do domu.
Chłopak mało się odzywał, prawie w cale. Cami była bardzo rozgadaną osobą, ale od dłuższego czasu miała wszystko gdzieś. Kiedyś próbowała by przypodobać się, ale teraz było jej to obojętne.
Chociaż polubia go, mogli by się gdzieś umówic albo coś. Obaj smutni, obaj pogubieni. Idealne połączenie.
Zapomniała wspomnieć, że rozstała się z Broduey'em. Ta dziewczyna co z nią śpiewa okazała się lepsza. Nie rozpaczała, broń boże. Tylko było jej troche przykro, ale po słowach Natalii zmieniła zdanie.
„Przynajmniej powiedział. Od prawdy bardziej boli świadomość, że było się okłamywanym.” Wciąż brzęczało jej w głowie.
A Sebastian był fajnym chłopakiem. Styl miał inny niż ona, ale można przymknąć na to oko.
-To chyba na tyle.
Uśmiechnęła się do chłopaka, ukazając rząd białych perełek.
-Tak, em wiesz, moge zadać Ci pytanie?-zapytał lekko zdenerwowany.
Tyle myśli ułożyło się w głowie rodowłosej, randka, może kino?
-Pytaj, o co chcesz.
-Czy, no wiesz... Natalia ma chłopaka?
Wszystko o czym myślała pękło jak bańka mydlana. Znowu.
Popatrzyła na niego z irytacją, kolejny do kolekcji jej przyjaciółki.
Kolejny naiwny chłoptaś, który myśli, że będzie z panną Perdido.
-Tak. Ma. I bardzo dobrze jej jest z nim.-wycedziła przez zęby.
Nie odwracając się wyszła z sali, trzaskając drzwiami.
„Czy ja coś zrobiłem?”-pomyślał chłopak.
Tak. Zrobiłeś. Ale jeszcze o tym nie wiesz.
///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Hej kochane :*
Dziękuje za wszelkie komentarze, to naprawde motywuję.
Następny rozdział nie wiem kiedy, jak napisze to będzie :)
Pozdrawiam, Megan.