poniedziałek, 29 grudnia 2014

04. Każdy oszukuje. Każdy.



Cause I'll be holding all the tickets
And you'll be owning all the fines


Dwie dziewczyny siedziały w salonie i pierwszy raz nie wiedziały co powiedzieć.
Dowiedziały się wielu rzeczy o sobie i nikt, nikt by nie domyślił się, że mają identyczne problemy.
Rozumiały się, ale niechęc wciąż trwała.
Czarno włosa zastanawiała się, co powiedzieć. A może jednak, co nie powiedzieć.
Blondynka myslała o tym, że się pomyliła. Dziwiła się, ale pierwszy raz nie myślała o tym, jak jej nienawidzi.
Odkryły dziś coś, co nawet nie przeszło im przez myśl.
O tym, że są identyczne.
Wymagający rodzice, dążenie do perfekcji..to jedna z wielu rzeczy, które miały wspólne.
-Ludmila, możemy zapomnieć o tej całej dzisiejszej kolacji?
Niższa dziewczyna podeszła ostrożnie do blondynki. Spojrzała jej w głęboko w oczy, jakby chciała odnaleść tam największe tajemnicze.
-Tak. Zapomnijmy, nie wspominajmy i zachowujmy sie normalnie. Nic sie nie wydarzyło.-odpowiedziała odwracając wzrok.
W końcu się w czymś zgadzały. Ich rodzice nie byli najlepsi i tylko one o tym wiedziały.
Czego nie zrobią i tak będzie to nie wystarczające.
Nie masz głównej roli w przedstawieniu, mogłaś się bardziej starać.
Masz główną role, źle Ci wyszło. I tak źle i tak żle.
Bo Priscilla Ferro i German Perdido nie byli dobrymy dobrymi rodzicami.
Chociaż Ludmila zauważyła, że odkąd jej siostra wyjechała do Stanów, zmieniła się. Oczywiście, nie jest kochająca i milutka, ale zaczęła ją zauważac. I o to chodziło Lu przez całe życie.
Żeby ją wreszcie zauważyła.
O to samo chodziło Natalii. O docenienie, zauważenie.
Posiedziały jeszcze chwile w salonie w ciszy, aż przyszli ich rodzice.
Każda z nich z każdym się pożegnała, ale gdy nadeszła ich kolej spojrzały sobie głęboko w oczy.
Co z tego, że są takie same. Wojna nadal trwa i nie zanosi na jej koniec.


(...)


Leon Verdas. Leon Verdas. Leon Verdas.
To imię i nazwisko chodziło jej po głowie od kilku miesiący. Wiedziała, że nie ma u niego szans, ale marzyć można, prawda?
Codziennie o nim śniła, myślała. Czasem nie mogła oderwać od niego wzroku, wtedy Ludmila szturchała ją i krzyczała, że ma przynosić wode.
Wszyscy zastanawiali się, czemu dalej trzyma sie kruczowo blondynki.
Nikt nie wiedział, że dziewczyna była kiedyś inna. Miła, pomocna, kochana taka kiedyś była.
To ludzie ją zmienili, doprowadzili do takiego stanu, że nie liczyła z nikim, nawet z przyjaciółką.
Wiedziała, że od niej nie odejdze, nigdy. Będzie przyniej tak długo, aż wróci stara Ludmi.
To jest prawdziwa przyjaźń, może i była wykorzystywana. Ale blondynka nigdy, by nic nie zrobiła, zeby jej zaszkodzić. Tego była pewna.
Od rana dostała już dziesięc sms'ów, że ma kupić jej wodę, pomalować paznokcie i pomóc w piosence.
Westchnęła ciężko. To jej zycie, przyzwyczaiła się.
W droce do szkoły była zdenerwowana, bo nie zdążyła się wyrobić rano.
Jej matka znów wróciła nad ranem kompletnie pijana. Musiała poczekać aż zaśnie, bo gdyby zeszła na dół, nie skończyło by się to dobrze.
Nikt nie wiedział jakie ma problemy z mamą. Jej Ojciec na stałe wyjechał do Hiszpanii, tylko by być jak najdalej od nich. Oczywiście przesyłał im pieniądze, ale Violetta i tak mu nie wybaczy tego, że odszedł.
Zostawił ją, wybrał tą drugą rodzine.

 „Wolałeś ich, prawda?”

Czuła, że łzy napływają jej do uczu. Musi przestać o tym myśleć.
Nagle poczuła, że upada na ziemie. Zamknęła oczy w oczekiwaniu na upadek.
Nie doczekała się tego.
Puczuła jak silne ręce oplatają ją wokół jej talii.
Otworzyła oczy. Leon. Leon Verdas.
Nie wiedziała ile tak wpatrywała się w jego oczy, ale było to z dwie minuty. Dla niej cała wieczność.
-Violetta, moja woda.
Otrząnsnęła się szukając źródła tego głosu. Oczywiście, Ludmila.
-Już idę.-zwróciła się do blondynki.-Dziękuje. Naprawdę.-wstała nie spuszczają wzroku z szatyna.
-Nie ma sprawy. Ale następnym razem uważaj, dobrze? I pamiętaj dziś próba.-spojrzał na nią z czystą irytacją.
Nie wiedział po co do niej podchodził, ale to zrobił.
Nie lubiał jej. Nie lubiał. Naprawde.
Gdy chłopak odszedł w swoją trone, dziewczyna spojrzała na długo nogą i wyczekiwała na krzyki.
Nie doczekała się ich.
-Podoba Ci się, prawda?
Ludmila zaczęła się nią interesować. Niemożliwe.
Spojrzała na nią i chciala zaprzeczyć, ale dziewczyna skutecznie ją uciszyła.
-Nie masz u niego szans, pamiętaj.
Blondynka pstryknęła palcami i już jej nie było. Ona nigdy się nie zmieni.


(...)


Wszedł do studia pełen energii, od dłuższego nie był tak szczęśliwy. Robił źle, wiedział o tym doskonale. Ale coś go ciągnęło do brązowookiej.
Może to jej oczy, może to w jaki sposób zatraca się w muzyce. A może to, że świetnie grała. Tego nie wiedział.
Zauważył ją w sali Beto. Z Leon'em. Coś ścisnęło go w boku. Zazdrość?
Pomachał do nich i wszedł do sali.
Rozmawiali chwile, po czym szatyn oznajmił, że musi iść. Pożegnał się z nimi i już go nie było.
Maxi podszedł do drzwi w celu zamknięcia ich, odwrócił się do czarno włosej i powiedział.
-Poszedł?
Dziewczyna uśmiechnęła sie do niego zalotnie i pokiwała głową.
Chłopak podszedł bliżej, stykali się nosami.
Przyciągnął ją do siebie i już po chwili zatapiał swoje usta w łakomym pocałunku, rozkoszuje się smakiem jej warg, wdychał zapach jabłkowego szamponu.
Oderwał się na chwile, by popatrzeć jej w oczy.
Jest taka piękna.
Przytulił ją do boku i pocałował w szyje. Zawsze tego pragnął, wiesz?
-Zawsze będziemy razem, prawda?
Pogłaskał ją po policzku, patrząc głeboko w oczy.
-Oczywiście.-uśmiechnęła się.
Kłamczucha. A może jednak nie?


(...)


An solo dime donde yo estaré
entre mis brazos yo te cuidare 
como mil almas inseparables 
y sonar un beso sin final 
dime si ahí algo que yo pueda hacer 
para esconderte dentro de mi ser 
yo se que sucederá 
tu mitad y mi mitad muy pronto ya se encontraran 
no por casualidad 

Ahí estaré... 

Siempre a tu lado... 

Ahí estaré...


Camila i Seba poszli na prostote. Każdemu z nich nie chciało się nic przygotowywać. Wybrali obojętnie jaką piosenke, podzielili na zwrotki i było gotowe. Byle już skończyć i iść do domu.
Chłopak mało się odzywał, prawie w cale. Cami była bardzo rozgadaną osobą, ale od dłuższego czasu miała wszystko gdzieś. Kiedyś próbowała by przypodobać się, ale teraz było jej to obojętne.
Chociaż polubia go, mogli by się gdzieś umówic albo coś. Obaj smutni, obaj pogubieni. Idealne połączenie.
Zapomniała wspomnieć, że rozstała się z Broduey'em. Ta dziewczyna co z nią śpiewa okazała się lepsza. Nie rozpaczała, broń boże. Tylko było jej troche przykro, ale po słowach Natalii zmieniła zdanie.
„Przynajmniej powiedział. Od prawdy bardziej boli świadomość, że było się okłamywanym.” Wciąż brzęczało jej w głowie.
A Sebastian był fajnym chłopakiem. Styl miał inny niż ona, ale można przymknąć na to oko.
-To chyba na tyle.
Uśmiechnęła się do chłopaka, ukazając rząd białych perełek.
-Tak, em wiesz, moge zadać Ci pytanie?-zapytał lekko zdenerwowany.
Tyle myśli ułożyło się w głowie rodowłosej, randka, może kino?
-Pytaj, o co chcesz.
-Czy, no wiesz... Natalia ma chłopaka?
Wszystko o czym myślała pękło jak bańka mydlana. Znowu.
Popatrzyła na niego z irytacją, kolejny do kolekcji jej przyjaciółki.
Kolejny naiwny chłoptaś, który myśli, że będzie z panną Perdido.
-Tak. Ma. I bardzo dobrze jej jest z nim.-wycedziła przez zęby.
Nie odwracając się wyszła z sali, trzaskając drzwiami.
„Czy ja coś zrobiłem?”-pomyślał chłopak.
Tak. Zrobiłeś. Ale jeszcze o tym nie wiesz.


///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Hej kochane :*
Dziękuje za wszelkie komentarze, to naprawde motywuję.
Następny rozdział nie wiem kiedy, jak napisze to będzie :)
Pozdrawiam, Megan.

piątek, 26 grudnia 2014

03. Czuję się tak dobrze, postępując źle.

Rozdział dedykuje Victorii Evans. Piszesz pięknie kochana <3



Said no more counting dollars

We'll be counting stars**




-Ludmila zaczekaj.

    Kruczoczarna dziewczyna próbowała porozmawiać z blondynką. Rozumiała, że sie nie lubiły, ale mają sprawę do omówienia.
Kiedy ojciec powiedział jej wczoraj, że organizuje kolacja z matką Ludmily była zaskoczona. Ale gdy dowiedziała się, że Lu też tam będzie była wściekła.
Przecież wiedział, że nigdy się nie dogadywały, a i tak zorganizował tą głupią kolacje.
Musiała omówić z blondynką tą sytuacje.
-Czy ty możesz ze mną porozmawiać?!-krzynęła, gdy miała dość uganania się za Ferro.
Ludmila odwróciła się na pięcie.
-Czego ty od mnie chcesz? Nie rozumiesz, że nia mam ochoty z tobą przebywać.
-No to będziesz musiała. Dziś wieczorem.-poinformowała 'koleżankę'.
-Co?-tak bardzo zaskoczona.
-Kolacja. Dziś wieczorem. Nic nie wiesz?
Coś jej matka mówiła, ale jakoś nie miała ochoty jej słuchać.
     Wczoraj, gdy wróciła z studia rzuciła się na łóżko i miała ochote płakać. Tak. Ludmila Ferro płakała.
Nie rozumiała jak Leon może być z Natalią?
Przecież kiedyś byli razem i było tak pięknie. Ale ona wszystko zepsuła, odebrała jej Leona, szacunek, blask.
Przynajmniej Violetta z nią została. Co z tego, że wykorzystuje brązowo włosą na każdym kroku? Była przy niej, to się liczyło.
A Natalia miała wszystko i wszystkich gdzieś.
     Wszystko zaczęło się od tego, że przyszła. 
Dziewczyny wprost błagały o przyjaźń z nią, nauczyciele klękali u jej stóp.

Jesteś zazdrosna, Ludmi?
Szczególnie jeden. Maxi. Maxi Ponte.
Myślał, że nikt nie wiem. Ale ona już dawno zauważyła jak wgapia się na nią na lekcki lub na przerwie.
I słyszała jak gadał o niej z Broduey'em.
Oj głupi, głupiutki Maxi. Przed nią nic się nie ukryje. Poczeka na idealny moment i to wykorzysta.
Tylko, że czy tylko ona widziała jaka jest czarno włosa? Naprawde?
-Ludmila, nie obchodzi mnie co o tym myślisz. Masz po prostu przekonać swoją mame, żeby to odwołać.
-Powiesz to przy Leonie?
-Co mi?-nagle z nikąd pojawił się chłopak, o którym było mowa.
-Nic takiego, po prostu Lu znów ma jakieś 'ale'.-ta jędza znów kłamię.
-Dajcie mi spokój!-krzyknęła załamując ręce.
Choć musiała przyznać, że czarnowłosa pierwszy raz miała dobry pomysł. Przekona matke. Musi.


(...)


Obserwował z sali Beto, jak idealna Natalia i Ludmila rozmawiają. Bardziej się kłócą, ale nie przejmował się tym.
Wiedział, jak każdy w studiu, że te dziewczyny się nie lubią. Przecież taka miła i słodka Natalia, kontra wredna jędza Ludmila. Normalne, że sie nie lubią. 
Zresztą sam nie przepadał za panną Ferro.
Mina zaczeła mu się zmieniać, gdy do dziewczyn podszedł Leon.
Odkąd wczoraj dowiedział się, że jest z Natalią świat mu się zawalił. Nic nie mówił przyjacielowi, ale  powinien sam wiedzieć, że czuje do niższej dziewczyny coś więcej.
-Ej stary, szykuj się na próbe. Podobno Leon napisał nową piosenke.-do sali wbiegł zdyszany Broduey.
-Nie ide.-wymamrotał niższy chłopak.
-Co? Maximiliano Ponte odpuszcza sobie próbe. No świat nie widział.-śmiał się Broduey.
Ale on mówił serio, nie miał ochoty na siedzenie z nimi. Szczególnie z Leonem.
-Tak, odpuszczam. Poza tym mam próbe z Natalią.-wymigał się szybko.
-No tak, przecież dokładnie w tym samym czasie kiedy wy, my też mamy próbe. No ciekawe.
-Oh jeny, zamknij sie wreszcie! Nie ide i już.-już nad sobą nie panował, czy nie mógł mieć nie nalmonych przyjaciół.
-Ej, ej co tu się dzieje?-do sali wszedł Leon i Natalia. No, jeszcze ich tu brakowało.
-Nic.-i wyszedł z sali. Jeszcze tylko kątem oka spojrzał na czarno włosą. Co on wyprawiał?


(...)


Biegała w poszukiwaniu Diega, jeszcze nic nie uzgodnili, a czas mijał.
Pewnie siedzi w otoczeniu panienek i znów podrywa. A potem rani.
Bo Diego to największy podrywacz i równocześnie łamacz damskich serc jakiego widziała kiedykolwiek na oczy. 
Ale musiała to zaakceptować, w końcu każdy jest jaki jest.
Czasem zastanawiała się, czy nie jest zbyt miła. Zawsze jest pomocna, uśmiechnięta, miła. Ale gdy ona coś chce, nagle nie ma nikogo. Przykre, ale taka jest prawda.
Nagle zauważyła chłopaka w otoczeniu jakieś dziewczyny, która tuliła go do siebie, jak by nie widzeli się trzy lata. 
Jakoś nie miała ochoty do nich podchodzić, ale musiała. 
-Diego, musimy omówić występ.-potrząnsnęła notatki, które trzymała w rękach. Miała tam przykładowe piosenki, które mogli zaśpiewać.
Spojrzał na nią uwodzidzielsko. No nie, zaczyna się.
-Już ide.-ten jego cholerny uśmiech.
Ruchem ręki dał znak drugiej dziewczynie, żeby poszła.
Podszedł do niej niebiezpiecznie blisko i objął ją w talii.
-Co ty wyrabiasz?-strzepnęła jego nachalne ręce i odsunęła się na bezpieczną odległość.
-Oj Francila, przestań udawać. Wiem, że mnie pragniesz.-czy on żartuję?
-Odbiło Ci? Nie podobasz mi się, a przyszłam do ciebie, bo mamy przygotować duety idioto.
-Możemy się tym jutro zająć, a dziś zalecam kawe w najbliższej kawiarni.-poruszył idiotycznie brwiami.
-Człowieku! Posłuchaj mnie raz i porządnie. Nie podobasz mi się, a nawet Cie nie lubie. Nigdzie sie z tobą nie umówie i boże weź sie ode mnie odczep!-krzynęła i odeszła napięcie.
 „Podoba mi się”-pomyślał chłopak. 
Może nie zrobił najlepszego wrażenia, ale każdy ma szanse. Prawda?


(...)


Cómo quieres qué te quiera
si te quiero y tu
No quieres qué te quiera 
cómo yo quiero quererte? 

Ohhhh
Uhhhh
Yeahh

Cómo quieres qué te quiera
si te quiero y tu
No quieres qué te quiera 
cómo yo quiero quererte* 

Dawała siebie wszystko śpiewając swoją najnowszą piosenke. 
Muzyka to coś co wychodziło jej najlepiej. Najlepiej z wszystkich.
Wiedziała, że ma talent. Nikt nie mógł temu zaprzeczyć, nawet Ludmila.
Nie zachowywała się dobrze, ale przecież musiała. Nie mogła zawieść Ojca.
Miała jeszcze chwile przed przyjściem Maxi'ego na próbę, więc postanowiła pośpiewać.
Po chwili zauważyła, że chłopak przygląda jej się z drzwi. Dziwny jakiś. Nie mógł wejść?
-Wchodzisz, czy mam Cie sama przyprowadzić?-zdenerwowała się. 
-Em tak. Wiesz, ta piosenka jest świetna.-no przecież wiedziała.
-Dzięki.-uśmiechnęła się.-Ale wracając do próby, to napisałam piosenke. Jest po angielski, masz z tym problem?-spytała przyjaźnie. Jak by ją to obchodziło.
-Nie. Ale może spytaj Leona?-co on wyprawiał? Miał ją kompletnie wyrzucić sobie z głowy. Ale nie umiał. 
No bo jak wyrzucić z głowy dziewczyne, w której duży się już 2 lata. No jak?
-Co? O co Ci chodzi?-spytała zdezorientowana.
-O nic. W końcu jesteście razem. Jego zdanie bardziej cenisz.-zaczął być zły na czarno włosą. Nie wiedział o co, ale był. Zakochiwał się.
-Jesteś zazdrosny?-spytała odważnie.
-Ja? Nie, nie wcale. Dobra, po prostu pokaż tą piosenke.-zmienił temat. Jeszcze jej powie i wtedy co będzie. Straci przyjaciela i szanse u niej. Ale patrząc szczerze nie miał żadnych.
-Czekaj. Powiedz, a Leon się nie dowie.-zaczęła pokazywać swoją prawdziwą twarz.
-Natalia, ja po prostu.. nie wiem, bo ty i Leon, a ja i now wiesz..-plątał się. Ta dziewczyna wywołuje u nim zbyt dużo emocji, jak na jeden dzień.
Czarno włosa przybliżyła się do niego na niebezpieczną odległość. Chociaż jak na jego oko było idealnie.
Czuł jej oddech na swoich ustach i nie wytrzymał. Przybliżył się do niej, pragnąc pocałowania jej.
Już byli tak blisko, gdy Natalia odsunęła się szybko.
-Chcesz mnie pocałować? Przecież wiesz, że jestem z Leonem. Twoim przyjacielem.-powiedziała opanowana, a chłopak nie wiedział co się dzieje. 
-Ja przepraszam. Może przejdźmy już do piosenki.-powiedział na jednym wdechu. Było mu strasznie wtyd, przecież chciał pocałować dziewczyne kumpla. Ale jaką dziewczyne.
Czarno włosa uśmiechnęła się pod nosem. Kolejny do kolekcji.
Stanęła przed keybordem i zaczęła spiewać i grać swoją piosenke.

I feel something so right
Doing the wrong thing
I feel something so wrong
Doing the right thing
I couldn't lie, couldn't lie, couldn't lie
Everything that kills me makes me feel alive

Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be counting stars**

 Nie mógł oderwąc wzroku od niej.
 Nie mógł oderwać rąk z jej policzków.
 Nie mógł oderwać swoich ust z jej ust.


/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

*violetta como quieres
** OneRepublic - Counting Stars Witam.
Standardowo wiecie, podoba się to u góry to komentarz. 
Akcja sie szybko rozwinęła, ale cóż. Chyba musiało tak być.
Jeszcze życzę wam spóżnionych, ale szczerych wesołych świąt.
Pozdrawiam, Megan.


wtorek, 23 grudnia 2014

02. Każdy rani.




Tell me something I need to know

Then take my breath and never let it go
If you just let me invade your space
I'll take the pleasure, take it with the pain




-No idź.
-Nie, nigdzie nie ide.
-No weź, teraz masz szanse.
-Boże, ile razy mam powtarzać. Nie i nie.
-Ale będziecie razem pracować, jakiś kontakt musi być.
-Odwal się, Broduey.

Już od 10 minut próbował wytłumaczyć Broduey'owi, że nie podejdzie do Natalii. Wiedział, że mają
współpracować, ale jutro z nią pogada. Albo za tydzień. Ewentualnie za miesiąc.
Przecież jak zawsze mogł coś palnąć, a wtedy miałby jeszcze mniejsze szanse u niej niż teraz. Chociaż zastanawiał się, czy to możliwe.
Mieli wspólnych przyjaciół, a sami jakoś nigdy nie rozmawiali. Dziwne, prawda?
-Jak będziesz tak nic nie robił, to nigdy nie będziesz miał dziewczyny.
-No to nie będę miał.-chłopak w żółtych spodniach przewrócił tylko oczami i poszedł do klasy Angie.
A Maximiliano poczuł ulge, że odszedł. Był jego przyjacielem, ale czasami miał go dość. Chociaż w tej sprawie miał racje.
Postanowił. Idzie. Jednak zawraca. Nie, przecież musi. Dobra jutro podejdzie. Albo teraz.
-Hej Naty.-Co ty do cholery wyprawiasz?-pomyślał.
Dziewczyna spojrzała sceptycznie na chłopaka. Kolejny nieudacznik, który dostał się cudem do studia. Boże, czemu akurat z nim musi śpiewać?
-Cześć, to z tobą mam śpiewać, prawda?-pamięta, pamięta, pamięta.
-Em tak, now wiesz pomyślałem, że powinniśmy ustalić godziny prób, piosenke..-Jednak umiał powiedzieć, coś normalnego.
-Myśle, że zaczniemy od jutra. Piosenke już mam, po prostu podzielimy ją na role i gotowe.
-No jasne, oczywiście.-szczerzył się jak głupi.

    Do cholery, jakie miała piękne oczy.


(...)

Przetarła mokre od łez oczy. Nie poszła dziś do studia i tak nikogo to nie obchodziło. Coraz bardziej czuła, że jest do niczego. Talentu nie miała, urody tym bardziej.
Uważała, że 'przyjaciólki' mają ją dość. Znała Fran od dziecka, a teraz czuła, że ona woli Natalie.
Właśnie. Natalia. Wszyscy myśleli, że się przyjaźnią. Prawda była inna, czarnowłosa bardziej lubiła Francesce i dawała jej o tym znać na każdym kroku.
Miała jeszcze chłopaka, ale głównie się kłócili. Uważała też, że Broduey nie jest stały w uczuciach.
Tak bardzo chciała, żeby wszystko było tak jak kiedyś. Byłą szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa.
A teraz? Udawała, codziennie chodziła z wymalowanym uśmiechem. Dopiero gdy wchodziła do domu zdejmowała maske i płakała. Po prostu płakała.
Jej rodzice jakoś za bardzo się nią nie przejmowali. Czułą, że jej nie kochają. Bo jak można kochać takie coś.
Nic nie wartościowa dziewczyna z kompleksami.

Jeszcze przed chwilą uśmiech uroczy, A teraz zaciśnięte usta i zamknięte oczy, znak życia tylko łzy dają, które płyną po policzkach i nie przestają...


I jeszcze te głupie duety. Nie znała za bardzo Sebastiana, ale po jego stylu ubierania się wywnioskowała, że się nie dogadają.
Nawet nie zaczeli prób, ale po co? Logiczne, że role dostanie Natalia albo Ludmila. Zgodnie z schematem. Nauczyciele robią głupie zadania, tylko po to, by i tak wybrać te same osoby.
Ona jeszcze nigdy nie miałą głównej roli w przedstawieniu. Zazwyczaj były to role drugoplanowe, bądź w ogóle nie brała udziału.
Dlaczego? Zawsze ta sama odpowiedź. Musimy dać innym szanse.
Spojrzała w swoje odbicie w lustrze, przeklinając  w duchu swoją twarz. Pełno piegów, rude włosy i te cholernie duże żeby.
Przez swój wygląd zawsze była poniżana w szkole. Przezywano ją Anią z Zieelonego Wzgórza.
Usiadła na łóżku i podciągnęła nogi. Znów poleciało kilka kropli łez. Dlaczego musi być aż taka beznadziejna?


(...)

-Violetta, przynieś mi wody.-rozkazała niższej dziewczynie. Na co ta pokiwała głową i już jej nie było.
Popatrzyła na swoje paznokcie, idealnie pomalowane. Jak zawsze.
Zastanawiała się co zrobić, aby inny poznali prawde o Natalii. Już pierwszego dnia studia wydawała jej się zbyt miła, a potem dowiedziała się. Jako jedyna. Czego? Że jest suką.
Nie wiedziała dlaczego, ale taka była. Zadawała innym ból dla swojej satysfakcji.

                              Lu, a czy nie jesteście identyczne?

Wiedziała, że też taka jest. Ale miała powód. No i nie kłamała. Ona od razu pokazywała swoją twarz, a Natalia? Udawała miłą aż do bólu, by potem i tak wbić Ci kołek w plecy.

Nagle zauważyła jak czarno włosa zmierza w jej strone z cwanym uśmieszkiem. Już miała zamiar wychodzić, gdy dziewczyna zagroziła jej droge.

-Ludmi, zaczekaj. Musimy porozmawiać.-tak strasznie sztuczna.
-Nie mamy o czym.-skwitowała szybko. Nie będzie z nią rozmawiać.
-Chyba jednak mamy. Przedstawienie. Jeśli okaże się, że ty wygrasz masz mi oddać role.-czy ona nie ma godności.
-Co? W życiu bym nikomu nie oddała roli, a szczególnie tobie ty..-zamarła, gdy do sali wszedł Leon.
-Hej słońce.-powiedział przytulają Natalie do boku.
-Słońce?
-Tak. Jesteśmy razem. Jakiś problem, Lu?-jak ona jej nienawidzi. Jak mogła? Jak śmiała być z Leonem. Ale nie pokaże słabości, nie jej.
-Żaden.-wyszła, nawet się nie odwracając. Czuła, że Natalia wygrywa. Ale się nie podda. Ludmila Ferro się nie poddaje.
Nikt nie wiedział, że obserwuje ich Maxi. Myślał, że Leon to jego przyjaciel. Widać pomylił się.

(...)

Wróciła szczęśliwa do domu, znów kogoś zraniła. Biedna Lu, myślała, że Leon jednak do nie wróci. Niedoczekanie jej.
Teraz na pewno źle wypadnie na występach, a Natalia zgarnie role. Tylko idiotyczny hipopotam raper, będzie musiała nad nim popracować. Wie, że dobrze tańczy, ale czy śpiewa?
Nie może przecież zawieść Ojca.
Wszyscy myśleli, że German Castillo jest dobrym Ojcem. Mylili się. Był bardzo wymagający.
Zawsze musiała starać się być najlepsza, żeby ją zauważył i pochwalił.

Od jakiegoś czasu sam ją przekonywał, że ma być lepsza od innych. Ma robić wszystko, by była lepsza.

Nie mogła odmówić.
Był jej Ojcem, a traktował ją jak okazje do pochwalenia się przed urzędnkikami.
Nagle zauważyła jak schodzi ze schodów.
-Natalia, przyszłem przypomnieć Ci o jutrzejszej kolacji.-na śmierć zapomniała.
-Tak, oczywiście. Ale moge wiedzieć z kim.
-Z Priscilą. Z Priscilą Ferro.
Wojna się zaczęła.



///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Skończyłam. Wreszcie.
Jeśli wam się podobało napiszcie, jeśli są błędy też napiszcie. Będę starała się je poprawić.
Dziękuje za wszelkie komentarze.
Tak, Naty nie jest 'zła' bez powodu.
Pozdrawiam, Megan.



niedziela, 21 grudnia 2014

01. Ona was niszczy, każdego po kolei.

                                                              
                                                           Quién le pone límite al deseo
                                                            cuando se quiere triunfar
                                                           No importa nada, lo que quiero
                                                                    es cantar y bailar*



Wszedł do studia pełen obaw. Dziś Angie wybiera duety. Co jeśli trafi mu sie Ludmila? Albo Natalia? Nie raczył by za siebie gdyby mieli razem pracować.
Paja do niej uczuciem już od pierwszej klasy. Tylko. że kiedyś wybuchnie i nie wie jakie będą tego konsekwencje.
W jej towarzystwie czuł się onieśmielony, bał się cokolwiek powiedzieć. Nie tylko on. Wianuszki facetów ustawiało się, by ją podziwiać. Brzydka to ona nie była.
-Zdenerwowany?-jego przemyślenie przerwał Broduey, klepiąc go lekko w ramie. Powiedzieć prawdę?
-Nie, no co ty. To zwykłe zadanie.-kłamstwo, co za okrutne przyzwyczajenie.
-Chciałbym trafić na Cami, w końcu jesteśmy razem.- Bruduey i Camilla są razem już miesiąc. Miesiąc ciągłych kłótni i zażaleń.
-Ja nie wiem, jest...-nie dano mu dokończyć, bo weszła ona. Jak zawsze perfekcyjna fryzura, ideanie dopasowane ubrania i piękna twarz.
Bo Natalia zawsze była i będzie piękna. A on? Kolorowe ubrania, słuchawki i fulcap. Nie równa się z nią.
Szła z gracja przed siebie, po bokach obowiązkowo Francesca i Camila. Wszystkie oczy zwrócone na nie, a szczególnie na nią.
-Halo? Zadurzyłeś się?-powiedział Broduey wskazując na Natalie.
-Co? Nie, nigdy po prostu tak jakoś..no wiesz.-Język plątał mu się w gardle.

                                                    Co ty ze mną robisz Natalko?

-No no, widzę, że Maxi' u ma kogoś na oku.-A niech wezmą go i jego przemyślenia. Załamując ręce odszedł od Brudueya, nikt nie będzie mu mówił, ze wpadła mu w oko. Bo nie wpadła. Prawda?
(...)


Siedziała, patrzyła i zazdrościła. Tylko ona wiedziała jaka Natalia jest naprawdę. Od początku jej nie lubiła, słodka kędzierzawa buźka z sztucznym uśmiechem.
Współczuła Fran i Cami, choć ich nie lubiła, widziała jak cierpią. Tylko czemu nikt inny tego nie widział? To przez nią została sama, odebrała jej przyjaciół, sławę, blask.
Ale kiedyś udowodni wszystkim, że jest lepsza.

                                                    Oślepię wszystkich swoim blaskiem.

-Zazdrość zżera?-znała doskonale ten głos. Kolejny chłoptaś, robiący maślane oczka do panny Perdido. Federico. Federico Castillo. Brat jej "Przyjaciółki".
-Mnie? Nigdy. Wiem, że jestem lepsza.-sama nie wierzyła w swoje słowa.
-Powoli tracisz blask, aż żal patrzeć.-jak śmiał? Supernowa nigdy nie straci blasku.
-Ja nigdy nie stracę blasku, a ty lepiej idź sobie do twojej panny.-rzuciła z złością.
-Nie jestem z nią. A ty trzymaj się od mojej siostry z daleka.-przewróciła oczami, patrząc na niego z pogardą.
-Po pierwsze mówię co widzę, a po drugie to moja przyjaciółka.-kłamie. Kłamie jak z nut.
-A czy każdą przyjaciółkę się wykorzystuje?
-Nie wiem, spytaj Natalii.-zrobił szerokie oczy, ale nie odpowiedział. Odszedł, każdy od niej odchodzi.

(...)

"Hace falta valor 
Para madurar
(Falta valor)
Para despegar
(Falta valor)
Para decir adiós"**

Muzyka to było coś co kochała. Śpiewanie, taniec bez tego, by nie przeżyła. Kochała się w tym zatracać, wtedy była tylko ona i muzyka.
Brakowało jej jedynie miłości. Każdy kogoś miał, a ona? Potrzebowała osoby do której mogła by się przytulić, pocałować, powiedzieć kocham cie.

                          Życie bez miłości przypomina warstwę marmuru w kamieniołomie, dopóki nie pojawi się rzeźbiarz, który weźmie go w posiadanie i tchnie w niego życie.

Podśpiewywała pod nosem końcówkę Aprendi a Decir Adios. W drzwiach zauważyła Natalia, pokiwała jej ochoczo i ruchem ręki pokazała jej żeby weszła.
-I jak? Podoba Ci się?-uśmiechnęła się do przyjaciółki serdecznie.
-Wiesz Fran..-zaczęła, kładąc rękę na jej ramieniu.-Ta piosenka jest niezła, ale wydaje mi się, że twój głos do niej nie pasuje. Może ktoś inny ją za ciebie zaśpiewa?-szczęście pękło jak bańka mydlana.
-Mówi Ci to dlatego, że jesteś moją przyjaciółką Francesco. Nie chce żebyś się ośmieszyła.-uśmiechnęła sztucznie. Zawsze tak robiła.
-Być może, być może masz racje.-poddała się, każdy tak robi. Natalia uśmiechnęła się się i przytuliła przyjaciółkę. Wygrała. Znów wygrała.

                                   Ona Cie niszczy Francesca. Obudź się wreszcie.

(...)

Patrzył się na nią i nie wiedział, jak ktoś może być tak żałosnym. Biegała w tą i z powrotem z butelką wody, tylko po to by dostarczyć ją Ludmile.
Ubrana w jakąś tandetną spódniczkę i różową bluzkę z falbanki. Włosy spięła, dość wysoko.
Na ogół była ładna, ale mądrością nie grzeszyła. Bo jak można uganiać się za Ludmilą?
Odkąd poznał Natalie zerwał wszelkie kontakty z panną Ferro.
A Castillo trwała przy niej jak przy jakieś królowej. Idiotka. Czasem było mu jej żal, ale potem uświadamiał sobie, że nikt jej nie każe jej służyć.
Aż śmiać mu sie chciało, jak widział gdy ta służebnica nie umie sobie poradzić bez Lu. Być może jest czasem wredny, ale ma serce. Nikomu nie każe przynosić sobie wody, no nie?
No i nie wygaduje kłamstw, że niby Natalia się zmieniła. Według nie go Ludmila, po prostu zazdrośni Naty sukcesu.
Ale to już nie jego problem, prawda? Verdas miał własne problemy.
Zabrzmiał dzwonek na lekcje, przeklnął w myślach na za krótkie przerwy. Eh przynajmniej dowie sie z kim zaśpiewa, oby nie z Castillo.

(...)

Wszyscy uczniowie siedzieli już w klasie na swoich miejscach. Angie przejechała wzrokiem po wszystkich zebranych i uśmiechnęła się w duchu.
-Dobrze, więc jak wszyscy wiedzą, dziś wybieram pary na duety. Pamiętajcie, że ta para, która wypadnie najlepiej ma główne role w przedstawieniu.-cała klasa zawżała. Było słychać okrzyki, oklaski, zdenerwowanie.
-Wielu z was będzie nie zadowolone ze swojej pary, ale to zadanie nie może być łatwe.-spojrzała jeszcze raz uważnie na klase.-Pierwszą parą jest Broduey i..-chłopak w różowych spodniach wymienił po rozumiejące spojrzenie  z dziewczyną, której imienia nikt nie zna.Ten to ma dobrze.
-Następna to Leon i Violetta.-Dziewczyna spóściła głowę, gdy chłopak zaczął się oburzać, że nie będzie śpiewał z taką sierotą.
-Leon miej trochę przyzwoitości.***-spojrzenie Angie dostatecznie go uciszyło.-Następni to Camila i Sebastian.-Hipiska i rockmen. Brawo Angie.
-Kolejną parą jest Ludmila i Federico.-kolejna śpiewka Lu, że nie będzie śpiewać z beztalenciem. Przynajmniej chłopak sie umiał obrobić. Prawda Violetko?
-Francesca i Diego.-dziewczyna otrząnsnęła się z zamyślenia.  Co ty jej znów zrobiłaś Natalko?
-I ostatnią parą jest Natalia i Maxi.
 Wiatr zawiał. Zaczęła się burza.


///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
*Destinada a Brillar
** Aprendi a Decir Adios
*** Angie nie jest ciocią Violetty

Witam was już teraz tak oficjalnie. Nazywam się Megan (naprawdę sie tak nazywam.)
15 lat. Jeśli komukolwiek podoba się to u góry, niech napisze. Żebym wiedziała, że nie pisze tego do siebie.
Za wszelkie błędy przepraszam, dopiero zaczynam. Napiszcie też komentarzu co bym mogła poprawić i czy podoba wam się taka zamiana ról. Natalia=Violetta Maxi=Leon.
Pozdrawiam.






sobota, 20 grudnia 2014

Prolog.

Nazywam się Natalia. Natalia Perdido. Kiedyś uważałam się za nic znaczącą osóbkę, ale dziś patrze na świat i wiem, że jestem najlepsza. Udaje miłą, sympatyczną dziewczynę, a oni wręcz klękają mi u stóp. 
Zniszczę ich, każdego po kolei.

   Najłatwiej wykorzystać tego, kto ufa.

Kto mi ufa? Dużo osób, ale najbardziej moje „przyjaciółki”. Francesca i Camilla. Bardziej lubię tę pierwszą, ta druga mnie irytuje. 
Zmieniłam się, ale nikt tego nie zauważył. Do czasu.

To będzie opowieść o mnie, o ludziach i o mnie.

Zapraszam, nie pożałujecie.


//////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Krótki prolog, przykro mi.